Wieczorna rozmowa - czwartek
- Oj, przestań błaznować, ja przecież poważnie – przerwała mu – to jest towarzyski problem pomiędzy kobietami. Podlizujesz sie do mnie, pewnie, za tę przepyszną kawę, którą ci zrobiłam – dodała.
- Nie. Ja tak naprawdę – próbował załagodzić. – No a co u nich ? – wyciągnął szyję do słuchania.
- Janka opowiadała mi, że umówiła się z Januszem na kawę.
- Po jaką cholerę ? – wtrącił pytanie, był wyraźnie zaskoczony.
- No, żeby obgadać różne ważne sprawy jakie ich przez tyle lat łączyły. Ja to bym się do niego nawet nie odzywała, po tym co zrobił. Niech sam wszystko sobie załatwia – zezłościła się. Zostawić kobietę po tylu latach małżeństwa, to trzeba być świnią.
- No przecież musiały być jakieś powody. Facet nie robi takich numerów dla zabawy. To tylko kłopot. Kto będzie gotował, sprzątał i prał ? Mężczyźni są wygodni i tylko zapędzeni w kozi róg, podejmują takie drastyczne decyzje. Tam na pewno schowane jest coś więcej, Janka ci wszystkiego nie mówi – stwierdził autorytatywnie.
- Więc wyobraź sobie – zignorowała jego wywody – że się spotkali na tej kawie. Ona bez samochodu, tłukła się tramwajem z godzinę, potem jeszcze czekała na „hrabiego” w kawiarni aż się raczy zjawić, no a gdy wreszcie dotarł, nawet jej nie przeprosił za spóźnienie. Zamówili po kawie, on wtedy dostał SMS-a na komórkę i powiedział, że musi lecieć. Cześć, pa ! i już go nie ma. Widzieli się raptem piętnaście minut, nie zamienili słowa, a on leci !
- To już poniżające lekceważenie kobiety – oburzył się – nawet jeśli jest to żona, to tak się nie robi.