"Wiara, nadzieja, ucieczka"
Na co się, kurwo, gapisz?
Została kurwą, choć swojej nagości nigdy nie dzieliła z innym mężczyzną oprócz niego. Gównem śmierdzącym, choć przed pójściem do łóżka całe ciało szorowała zaciekle twardą gąbką nie zważając nawet na krwawiące rany. Bywała też pizdą z rynsztoka, a przecież cała jej rodzina i ona sama, byli dobrze wykształceni. Albo szmatą, suką lub padalcem. I tłumokiem też bywała.
Na nic - szepcze w odpowiedzi spuszczając przestraszony wzrok. Wie, że lepiej odpowiedzieć cokolwiek niż udać, że nie słyszało się pytania.
Nagle słychać jedynie świst zgęstniałego powietrza rozciętego szybko zbliżającą się w stronę jej lewego ucha dłonią. Dudnienie w głowie. Stano koni obiega jej mózg. Szum w uszach przypominający niespokojne morskie fale. Uderzenie jest zbyt silne, aby mogła utrzymać się na drżących nogach. Pada obijając się przedtem o ścianę. Teraz dodatkowo bark pulsuje tępym bólem. Ciosy spadają jeden po drugim. Początkowo rejestruje jeszcze, gdzie spadają uderzenia. Odruchowo zasłania rękami twarz chroniąc nos i oczy.
Przestań, proszę - szepcze bardziej chyba do siebie niż do niego. Dobrze wie przecież, że On w amoku nie usłyszy jej słów, choćby zaczęła krzyczeć na całe gardło.
Obudził się w nim potwór. Nie można zatrzymać jego wściekłości. Nic nie jest w stanie go powstrzymać. Będzie tłukł, kopał, uderzał pięściami, szarpał dopóki nie opadnie z sił. Nagle przestaje, a ona słyszy kroki oddalające się w stronę kuchni. Spogląda niepewnie zza ramion okalających głowę. Teraz już wie, dlaczego przestał bić tak nagle. Nieopatrznie pozostawiła nóż na kuchennym blacie. Zawsze uważała, aby pod ręką nie miał ostrych narzędzi. Co więc stało się tym razem?
Nie, proszę, nie - krzyczy ile sił w piersi, kiedy zbliża się do niej szybkimi krokami. Ostrze noża połyskuje w słońcu, którego pierwsze nieśmiałe promyki wydostają się zza ciemnych jeszcze chmur. Deszcz przestał już padać.
Kiedy ostry nóż przecina jej drobne plecy, nie wie czy krzyk rozbrzmiewa w jej głowie , czy ona krzyczy naprawdę. Wbrew pozorom ból nie jest tak duży jakby się można było spodziewać. A może to jej całe ciało boli już tak bardzo, że rozcięcie daje się jakoś przeżyć? Naraz, oprócz bólu, czuje też ciepło tryskającej z rany krwi. Nie myśli jednak o swoim poranionym ciele, a o podłodze ubrudzonej przez czerwona rzekę. On ceni sobie czystość, a ona doskonale wie, co stanie się, jeśli jego wściekłe oczy dojrzą choćby jedną plamkę na dokładnie wyszorowanej podłodze. Opatrznie nie porusza się, nie próbuje podnieść i uciec z pola bitwy. Po pierwsze nie wie czy już skończył, po drugie boi się kary za bałagan będący jej udziałem.
Dopiero kiedy ubrudzone narzędzie zbrodni wrzucone zostaje do pustego kuchennego zlewu, a jego kroki oddalają się, otwiera niepewnie oczy. Stojąc już w progu, kat będący kiedyś jej ukochanym mężem odwraca się i rzuca od niechcenia przez ramię:
Pieczona karkówka była na obiad w ubiegłym miesiącu, ty głupia szmato - po czym wychodzi i znika w sypialni głośno trzaskając drzwiami.
Ach, to karkówka! Mimo bólu rozchodzącego się po całym ciele, chce jej się śmiać. Chodziło o pieczeń a ona durna winę składała na niewinną pogodę! Z ledwością podnosi się na nogi i chwilejnym krokiem, na paluszkach, udaje się w stronę łazienki. Musi jak najszybciej zmyć krew z drewnianych paneli inaczej, w razie gdyby miał jednak zamiar wejść jeszcze do salonu, za widok kałuży przez nią pozostawionej, będzie gotów ją zabić.
Nie zwracając na piekący ból, szybko zmywa podłogę. Ciągle nasłuchuje odgłosów zza drzwi sypialni.
Cisza.
Jest bezpieczna. Przynajmniej na razie. Kiedy mieszkanie na powrót lśni czystością, zamyka się w łazience i myje posiniaczone ciało. Rana na plecach nie wygląda najlepiej, ale nie wymaga wizyty w szpitalu. Zresztą, nawet gdyby było inaczej, nie udałaby się tam przecież. Wtedy to dopiero narobiłaby sobie problemów! Oczami wyobraźni widzi, jak On wpada do szpitala skąd wywleka ją siłą, ciągnąć za włosy. To byłby zapewne ostatni dzień jej podłego życia. Tam wydałaby z siebie ostatnie tchnienie. Bo do domu nie dojechałaby na pewno.