Wampir
- Tak, tak! Nie otwieraj obcym! Znam to na pamięć już…
Szykuję się uczta dzisiaj!
Stoję spokojnie w cieniu drzew. Księżyc w pełni wesoło się do mnie uśmiecha. Och! Tak dawno nie miałem nic tak młodego w ustach!
Cierpliwie czekam, aż matka tej nastolatki odjedzie samochodem. Wytężam słuch, żeby sprawdzić, czy jest dostatecznie daleko.
Nie! Ziemowit spokojnie! – karcę siebie w myślach. Matka mogła, czegoś zapomnieć i może wrócić się do domu. Poczekaj godzinę.
Tylko godzinę! Dłużej nie wytrzymam!
Godzinę. Godzinę… G o d z i n ę…
Jestem cholernie głodny.
Godzinę. Daję jej godzinę życia. Niech się nacieszy nią choć trochę.
Ci ludzie w dzisiejszych czasach są naprawdę głupi. Kto to widział budować dom w lesie?! Przecież tam żyją niebezpieczne zwierzęta!
I ja…
***
Obchodzę dom. Szukam jakiegoś wejścia. Dzisiaj naprawdę szczęście się do mnie uśmiecha, kiedy zauważam, że na tarasie uchylone są drzwi. Gdyby moje serce biło, na pewno zaczęło by bić szybciej. Sprawdzam jeszcze czy dziewczyna jest w swoim pokoju na piętrze i wchodzę.
Zatrzymuję się i zaciągam się powietrzem. Ten zapach mnie odrzuca. Czy ci ludzie muszą w dzisiejszych czasach używać odświeżaczy powietrza?! Zastanawiam się zdenerwowany. Mój nos wariuje. Ech! Na węch nie mam, co liczyć w tym domu…
Nasłuchuję, czy moja ofiara nie usłyszała mnie przypadkiem… Słucha dalej jakiejś nieznośnej muzyki. W dzisiejszych czasach to tylko jakaś sieczka! Już bardziej wolałem Chopina czy Mozarta… A teraz to tylko jakieś ums, ums, siala la, bum, bum.
Ale nie po to tu przyszedłem przecież! – karcę siebie i wchodzę po schodach na górę. Widzę drzwi, za którymi znajduje się mój posiłek.
Pewnie jak otworzę drzwi to zobaczę to co zwykle: biurko, krzesło, to dziwne ustrojstwo i fejsbóka czy co tam to jest… Zazwyczaj moje ofiary siedzą przy tym komputronie i walą po takiej płaskiej desce. Ciężko jest za nimi nadążyć. Wiecznie coś nowego! Czemu nie może być tak jak kiedyś? Ach! Średniowiecze było piękne. Później było już tylko coraz gorzej…
Chwytam za klamkę i kiedy popycham ostrożnie, i powoli drzwi… I jak nie dostanę czymś po oczach! O kurwa! Piecze, boli! Nic nie widzę!
- Coś ty mi zrobiła?! – krzyczę.
- Coś Ty za jeden?! – słyszę w odpowiedzi.
- Wujek Ziomek! – warczę.
- Nie znam! Z jakiej strony… Mów szybko.
- Ojca brata żony brat cioteczny! – odpowiadam i miotam się po pokoju.
Czy ta dziewczyna jest nienormalna? Czym mi ona zajebała?
- Ojciec nie ma brata!
- No to matki! Co za różnica?! – pytam.
- Stój! Mam bejsbol! I nie zawaham się go użyć!