W kręgu śmierci
– Chciałaś wiedźmo, żebym zawołała Bronka? – wyszeptałam, pochylając się nad zwłokami mojej matki, i wydarłam się na cały głos:
– Ratunku, o Boże, Bronek! Ratuj! Mama, Bronek, Jezu, ona chyba nie żyje. Mamo, mamusiu, mamuniu…
Po śmierci mojej matki Bronek całkowicie się załamał. Nie było mi go żal. Przez niego straciłam rodziców, najpierw tatusia, potem mamusię. Gdyby nie on, moi rodzice prawdopodobnie by żyli. Przypięłam na macie obok łóżka zdjęcie znalezione w kuferku ojca. Co noc, zasypiając, spoglądałam na fotografię moich rodziców i modliłam się za nich. Na pewno są teraz razem w niebie i opiekują się mną z góry. Bardzo mi ich brakowało.
W dalszym ciągu mieszkałam w naszym domu z kochankiem tej jędzy. Bronek zaczął pić na umór, prawie nie trzeźwiał. W łazience często znajdowałam zaschnięte wymiociny, a jego brudne skarpetki i majtki walały się po całym domu. Na ogół leżał na tapczanie zarzygany, do góry brzuchem i spał z otwartymi ustami. Stracił swoją firmę, a zgromadzony majątek szybko topniał. Nienawidziłam go z każdym dniem bardziej i bardziej, jednak jego pieniądze były jedynym moim źródłem utrzymania. Byłam skazana na życie z nim pod jednym dachem. Sama nie dałabym rady. Czasami zdarzało się, że wracał do domu trzeźwy. Siadał wtedy ze mną przy stole i próbował rozmawiać.
– Posłuchaj, kochanie, jesteś już prawie dorosła. Chciałbym cię o coś poprosić.
– O co? – zapytałam zupełnie bez zainteresowania.
– Wiesz, nie ogarniam tego wszystkiego. Odkąd twoja mama odeszła, zawalił się mój świat…
– Mów, o co chodzi – przerwałam zniecierpliwiona.
– Chciałbym, byś zajęła się płaceniem wszystkich rachunków. Dam ci upoważnienie do korzystania z mojego konta bankowego. Wiem, że jesteś rozsądną dziewczynką i można ci zaufać. Jak widzisz, ja już sam sobie nie ufam… Obwiniam się o śmierć twojej mamusi i braciszka. To moje skąpstwo. Chciałem zaoszczędzić i zamiast kupić normalne, solidne regały, zrobiłem półki sam. To nie musiało się tak skończyć… – rozpłakał się.
Podeszłam do niego, położyłam mu rękę na ramieniu i powiedziałam ciepłym głosem:
– Nie, kochany wujku. To nie ty ją zabiłeś. Pójdziemy rano i podpiszesz wszystkie dokumenty. Tylko nie pij już dzisiaj, bo nie będziemy mogli jutro tego załatwić.
Bronek spojrzał na mnie ufnie i spytał:
– Naprawdę uważasz, że to nie ja ich zabiłem?
– Nie. To nie byłeś ty.
Następnego ranka poszliśmy do banku i Bronek przepisał na mnie swój rachunek bankowy. Forsy starczyło tylko do matury. Skończyłam szkołę i postanowiłam uciec z piekła, w którym żyłam, gdzie wszystko kojarzyło mi się z tragicznym odejściem moich rodziców. Poza tym miałam już dosyć tego zapijaczonego tłuściocha, który przepijał cały swój majątek. Zdecydowałam się na wyjazd za granicę. Przed wyjazdem postanowiłam zakończyć pewną sprawę, która nie dawała mi spokoju od lat. Ze względu na pamięć o rodzicach musiałam ukarać tego zapijaczonego degenerata za to, co stało się z moją rodziną.
Była czwarta rano. O dziesiątej odlatywał mój samolot do Londynu. Bronek jak zwykle leżał pijany na wersalce. Dyszał głęboko, pochrapując. Jego wielki, tłusty brzuch unosił się i rytmicznie falował. Gdybym przyłożyła teraz do jego twarzy poduszkę, to po kilku minutach przestałby oddychać na zawsze. Bałam się tak zrobić, bo zalany w trupa Bronek był jednak silnym mężczyzną. Mógł mnie odepchnąć, uderzyć. Poza tym brzydziłam się jakiegokolwiek kontaktu fizycznego z nim. Nie chciałam go dotykać. Za kilka godzin i tak na zawsze zniknie z mojego życia i nigdy już nie zobaczę tego pijaka, który próbował zająć miejsce mojego ojca. Już samo to wystarczyło, by życzyć mu jak najgorzej. Na pożegnanie kupiłam mu butelkę alkoholu metylowego.