W kręgu śmierci
Nie potrafię przestać o tym myśleć, ciągle mam w pamięci ten widok i krzyk mojej matki, która znalazła go w toalecie. Wyglądał, jakby unosił się w powietrzu, a ona krzyczała:
– Dlaczego nas tu zostawiłeś? Dlaczego nas zostawiłeś?!
To wciąż wraca, obrazy, sceny i to poczucie winy za wszystko, co się później zdarzyło.
To ja widziałam go po raz ostatni. Przed oczami ciągle widzę, jak się do mnie uśmiecha i macha mi na pożegnanie, po czym zamyka za sobą drzwi do toalety. Miałam wtedy pięć lat i cztery miesiące. Byłam jego ukochaną córeczką. Pamiętam, że zawsze bardzo go kochałam. Był dla mnie dobry i czuły. Mówił, że jestem jego oczkiem w głowie, małą dziewczynką. To było niedzielne popołudnie. Mama ugotowała kapuśniak. Zjadłam i poczułam, że muszę iść do toalety. Ale drzwi były zamknięte. Miałam jednak swoją metodę. Otworzyłam drzwi monetą. Ojciec wisiał obok muszli klozetowej. Spojrzałam na niego i powiedziałam:
– Tatusiu, przepraszam, ale już nie mogłam wytrzymać.
Nic nie odpowiedział, więc usiadłam na muszli i zrobiłam kupę. Spuściłam wodę, umyłam rączki i wróciłam do kuchni, do mamy. Na drugie danie były naleśniki. Mamusia spytała, gdzie jest ojciec. Powiedziałam, że dynda w toalecie. Zawołała go, ale nie przychodził, więc poszła za nim. Pamiętam jej rozpaczliwy krzyk. Dopiero wtedy zrozumiałam, że coś jest nie tak.
Matka nigdy mnie nie kochała. Była samolubną, złą kobietą. To przez nią ojciec się powiesił. Jedyne, co jej zawdzięczam, to uroda. W pięknym, obdarzonym anielską twarzą ciele matki mieszkała zimna dusza. Doskonale potrafiła udawać miłą osobę, dzięki czemu nie miała wrogów i wszyscy ją lubili. Faceci oglądali się za nią i mogła mieć praktycznie każdego, na którego miałaby ochotę. Miała w sobie ogromne pokłady seksapilu. Często słyszałam, że jestem do niej podobna.
Nie zasługiwała na takiego człowieka jak mój ojciec. Nie potrafiła dostrzec w nim niezmierzonej czułości i dobroci. Tata nigdy się nie denerwował, a jeśli nawet, to nigdy nie okazywał wzburzenia. Jestem pewna, że musiał przechodzić piekło z tą jędzą.
Zawsze miał dla mnie czas. Powinien był zostawić tę czarownicę i zamieszkać ze mną. Opiekowałabym się moim tatkiem jak najlepsza na świecie córka. Wierzę, że bylibyśmy bardzo szczęśliwi. Do dzisiaj nie potrafię zrozumieć, dlaczego odszedł. Zastanawiam się, czy jako dziecko byłam w stanie obronić go przed matką. Gdybym była trochę starsza, na pewno by do tego nie doszło. Tak bardzo mi go brakuje.
Kiedy poszłam do gimnazjum, matka poznała Bronka. Na początku nawet się ucieszyłam, że ta wredna jędza znalazła sobie kogoś. Liczyłam na to, że da mi wreszcie trochę spokoju. Odkąd ojciec odszedł, matka całą swoją złośliwą uwagę skoncentrowała na tym, by wyhodować mnie na swojego klona. Ciągle słyszałam: „Gdy byłam w twoim wieku…” albo „Ja nie miałam tyle co ty”. Bronek był zupełnym przeciwieństwem mojego tatusia. Ciągle zapracowany, znacznie niższy, miał rozbiegane spojrzenie i wielki brzuch. Ta wredna jędza ciągle coś mu tam warzyła, a on pochłaniał jak odkurzacz to, co znalazło się w okolicach jego otworu gębowego. Wyglądał naprawdę obrzydliwie. Na dodatek ubierał się jak ostatni wieśniak. Wstyd było się z nim pokazać, nawet na niedzielnej mszy. Za to matka wpatrzona była w niego jak w obrazek. Bronisław miał własną firmę. Całe swoje dotychczasowe życie spędził na budowaniu przedsiębiorstwa. Dało mu to kupę kasy, której jednak nie potrafił wydawać. Nowy facet mojej matki był bardzo oszczędnym człowiekiem. Nigdy nic mi nie kupował, za to założył lokatę posagową. Ludzie włazili mu w tyłek. Wszyscy wiedzieli, że miał pieniądze. Nie wiem, skąd o tym wiedzieli, bo nie było tego po nas widać.
Moje nadzieje na spokojne życie szybko okazały się płonne. Bronek wprowadził się do naszego domu i zaczął ustanawiać swoje rządy. Na początek razem z jędzą powyciągał z szafy wszystkie rzeczy taty. Nic nie pasowało na Bronka. Spodnie miały za długie nogawki i były za wąskie w pasie.