Łzy Gwiazdy Rocka
Znam tylu ludzi ile gwiazd na ciemnym niebie w letnią, bezchmurną noc. Codziennie otrzymuję różnorakie zaproszenia i stosy listów od wręcz ubóstwiających mnie fanów. Przestałem je czytać. Zamknąłem się w czterech ścianach przeklętego, przepełnionego pustką pokoju, by chronić to co ze mnie pozostało.
Otaczają mnie same sępy gotowe rozszarpać mą duszę, sztuczne uśmiechy, ostra brzytwa zamiast pomocnej dłoni. Paparazzi wychwytują wszystkie moje błędy, dziennikarze tworzą nierealne bajeczki, a do towarzystwa pozostały mi tylko dragi i tanie dziwki.
Na moim koncercie życia zabrakło miejsc dla prawdziwych przyjaciół albo raczej to ja o biletach dla nich zapomniałem...
Niegdyś byłem zwyczajnym chłopakiem przepełnionym marzeniami. Moją pasją była gra na gitarze i śpiew - dzieliłem się swym talentem z całym światem, nie licząc nawet na grosz zapłaty. Nie straszne mi były mrozy i upały, obdrapane zaścianki dworca, nieprzychylne ulice i inne potworne miejsca. Liczyło się tylko to, że mogę grać, mogę śpiewać! Wszystko robiłem prosto z serca, a wspierali mnie przyjaciele, dziewczyna i choć nieco rozbita to kochająca rodzina. "Możesz być kim tylko zechcesz..." - powtarzali, a ja dzięki nim nie przejmowałem się niepowodzeniami. Moja dusza poruszała strunami, a śpiewałem nie ja lecz moje marzenia. Chciałem być sławnym muzykiem, którego teksty zna i nuci cały wszechświat. Pragnąłem jak najprawdziwsza gwiazda świecić jasno i piosenkami wskazywać drogę osobom znajdującym się w beznadziejnych sytuacjach. Pokazać innym, że warto walczyć o marzenia, że są one możliwe do spełnienia! Lecz kiedy przyszedł kontrakt na okrągłą sumę to...
Zapomniałem o romantycznych, przepełnionych uczuciami wieczorach z dziewczyną najbliższą sercu memu, o ciepłej dłoni na swoim ramieniu, delikatnej skórze, ujmującym uśmiechu, oczach koloru oceanu nieprzeniknionego, prośbach bym nigdy nie zmieniał się...
Zapomniałem o dumie swojego ojca, wiecznie rozczochranej czuprynie siostry, o kredkami rysowanych plakatach na każdy uliczny koncert, wsparciu mi okazanym i amulecie na szczęście z muliny zrobionym...
Zapomniałem o wszystkich wartościach niegdyś mnie pchających naprzód, marzeniach, sercu, miłości, przyjaźni, rodzinie...
Niech to szlag! Zapomniałem o wszystkim!
Sława, zielone papierki, kobiety piękne jedynie zewnętrznie, ostre imprezy do samego rana, drogie samochody i inne ulotne przyjemności zasłoniły mi oczy. Oślepłem. Straciłem z oczu to co najważniejsze i najcenniejsze. Porzuciłem miłość swego życia dla pustych, wymalowanych lalek. Zostawiłem rodzinę, rzucając się w szaleństwo sławy. Sprzedałem dźwięk ukochanej gitary i własny śpiew! Nawet duszę powierzyłem diabłu! To co mam nie było tego warte...
Teraz zapomnienie odnajduję jedynie w prochach, a ból ukrywam w ulotnej chwili przyjemności dla ciała. Nie jestem już chłopakiem z marzeniami, jestem nikim - spadającą gwiazdą, która poznała cierpki smak sławy i gorzko płacze, gdy nie widzi nikt. Straciłem wszystko - pozostał mi jedynie amulet z muliny, który przekładam między palcami w każdej trudnej chwili...