ul. Szmaragdowa 27/1
Poniedziałek jak zwykle. On poszedł do pracy, dzieci do szkoły. Ona posprzątała w domu i wyszła na zakupy. Była piękna pogoda i chyba to ją podkusiło, żeby coś zmienić. Trochę się rozczarowałem, że to słońce było jej inspiracją, a nie ja, no ale lepsze to niż nic. Plan miała prosty. Chciała przygotować na kolacje makaron zamiast kiełbasek z frytkami. Ot, takie małe szaleństwo. Zatarłem ręce, czując jej skrywaną ekscytację. Dzieci były zadowolone i zjadły ze smakiem. Nie pochwaliły jednak matki. Zresztą ona na to nie czekała. Wieczorem wrócił on. Usiadł, jak zwykł to robić, spocony i brudny przy kuchennym stole. Ona podała mu obiad. Spojrzał na talerz, później na nią. Speszyła się - ucieszyłem się widząc w niej jakieś emocje. Wstał i rzucił talerzem prosto w ścianę. Nazwał ją bezużyteczną kurwą, zagroził, że odejdzie. Wtedy był mój czas. Dostrzegła mnie i już była moja. Powiedziała „tato nie odchodź, bez ciebie jestem niczym”. No tak, zapomniałem wspomnieć, że był jej ojcem. Wybaczcie ten mały szczegół. Po chwili gwałcił ją jak co wieczór. Kazał krzyczeć, żeby dzieci słyszały. Potem zwalił swoje cielsko na łóżko i zasnął, a ona poszła na swój fotel. Obejrzała ulubiony serial, ale dziś nie przełączyła kanału na program o dietach, dzisiejszego wieczoru była moja. Wyłączyła telewizor, kiedy wszyscy już spali, i poszła do kuchni u mojego boku. Z szuflady wyciągnęła niedawno naostrzony nóż do patroszenia ryb. Poszła do sypialni, gdzie spał jej ojciec, a jednocześnie ojciec jej dzieci. Trzymałem jej rękę, gdy podrzynała mu gardło, bo bałem się, że zadrży. Nie zadrżała. Potem poszła do sypialni dzieci. Od dawna wiedziała, że jej syn molestuje swoją siostrę. Kiedy pozbawiała go życia jej ręka nie zadrżała. Córkę pocałowała w czoło na pożegnanie. Nie lubię takich tkliwych momentów, ale nie mogłem nic zrobić. Potem usiadła w swoim fotelu, mając na rękach krew jego i swoich dzieci. Długo tak siedziała i patrzyła na mnie. Byłem z niej dumny. Nagle podniosła dłoń i sięgnęła po nóż już ostatni raz. Podcięła sobie żyły. Byłem zawiedziony i lekko poirytowany. Wykorzystała mnie suka. W chwili śmierci nie patrzyła na mnie. Jej wzrok był skierowany w stronę okna, przez które powoli wdzierały się pierwsze promienie wschodzącego słońca. Oczy wypełniały żałosne łzy. Odszedłem. Stała się dla mnie bezużyteczna.