Przemijalność
Pragnęłam raz na zawsze zniszczyć uczucie, które powoli zaczęło więdnąć w moim sercu.
Nie potrafiłam.
Chciałam skończyć ze sobą, aby już nie pamiętać.
Nie udało się.
Pewien mądry człowiek napisał kiedyś:
Umiera się na wiele sposobów:
Z miłości, z tęsknoty, z rozpaczy,
Ze zmęczenia, z nudów, ze strachu…
Umiera się nie dlatego, by przestać żyć,
Lecz po to, by żyć inaczej.
Kiedy świat zacieśnia się do rozmiarów pułapki,
Śmierć zdaje się być jedynym ratunkiem,
Ostatnią kartą, na którą stawia się własne życie.
Mój świat, byt, egzystencja – to wszystko, a może jeszcze więcej, zależało od Ciebie. Robiłam wszystko, żeby się Tobie podobać. Oddałam Ci moją miłość – tą pierwszą, najczystszą, prawdziwszą niż jakakolwiek inna; moją wolność, która dodawała mi skrzydeł; wiarę, która pomagała mi przetrwać te trudne, samotne dni.
Nie było warto.
Sama nie wiem, czego oczekiwałam. Może odrobiny uczucia, zrozumienia, zaufania, bliskości. Widocznie zbyt wiele chciałam, ale teraz po wielu miesiącach żałuję, że nasze drogi kiedykolwiek się spotkały.
Targnęłam się na moje młode, beztroskie życie, aby wreszcie móc się od Ciebie uwolnić, aby przestać Cię kochać, przestać cierpieć i płakać. Naprawdę Cię kochałam, ale to wszystko już przeminęło, zostało gdzieś daleko w przeszłości, a jednak wciąż wraca. Zawsze wtedy, gdy patrzę na Twoje zdjęcie, na pokój pełen pamiątek moje oczy zachodzą mgłą, a łzy płyną po bladej, pozbawionej radości twarzy.
Próbowałam przekonać samą siebie, że nie warto marnować życia na bezustanną walkę o Ciebie. Walkę, która powoli zmieniała się w akty desperacji, że kochanie Ciebie jest cierpieniem, którego przez całe życie unikałam.