Tylko Marek
- Była jakaś pocztówka z wydrukowanym wierszem.
Uśmiechnęła się , z trudem powstrzymując nagle ogarniającą ją wesołość.
- Napisałam ten wierszyk i poszłam do drukarni pewnego małego wydawnictwa z nadzieją, że ktoś za pieniądze wydrukuje mi dwie sztuki na ładnym papierze. Tam przeczytał taki jeden i powiedział, że chwilowo mają zapotrzebowanie na takie teksty… było tego trochę więcej w obiegu. Cos podpisałam i musiałam podać numer konta. Musiałam tylko zmienić dwa słowa na inne trzy słowa. Nie mogło być o tym, że sobie popijam w celu poprawienia nastroju. I tak oto sprzedałam swoje uczucia.
Marek pogłaskał wierzch jej dłoni.
- Niepotrzebnie masz wyrzuty sumienia. Ludzie gorsze rzeczy robią dla pieniędzy.
- Ale musisz wiedzieć, ze od tego głupiego w sumie wierszyka zaczął się ciąg kolejnych, małych, a później coraz większych powodzeń. Nie było już tak beznadziejnie. Tak, jakby warunkiem odmiany losu był publiczny wygłup. Zrobiłam się w końcu samodzielna, świadoma, wolna i niemal szczęśliwa.
- Co to znaczy „niemal” ? – przerwał jej – czego ci jeszcze brakuje do pełnego szczęścia ?
- Już wiem czego.
- Dobrze chociaż wiedzieć. Zdobędziesz to ?
- Właśnie nad tym pracuję.
***
- Ach, nareszcie się doczekałam. – zawołała Agata na widok pełnego talerza – Pachnie apetycznie.
- Mam nadzieję, ze warto było poczekać – Marek postawił na stole drugi talerz dla siebie.
- Super. – Oceniła po kilku kęsach – Powiedz, że zawsze tak gotujesz, a już się ode mnie nie uwolnisz.
- Tak ? – widać było, że się cieszy – No więc muszę ci powiedzieć, że mam jeszcze mnóstwo fantastycznych pomysłów a niektóre od początku do końca są moje.
***
Telefon. Marek wiedział kto dzwoni.
- Klara?
- Tak, to ja tato. Znalazłam tę kartkę o która mnie pytałeś. Powiedz, dlaczego ci tak na niej zależy ? Czy to wiąże się z jakimś romantycznym wspomnieniem ?
- Tak. Dokładnie tak. – Udzielił oszczędnej odpowiedzi, bo wyczuwał, że Klara myśli o matce. – Czy mogłabyś mi przeczytać co tam jest wydrukowane ?
- Oczywiście, oczywiście. Już czytam:
Nierzadko chandra trwa dłużej niż dzień,
choć czasem czyjś uśmiech rozproszy jej czerń.
Mam dzisiaj jeden z tych gorszych dni,
bo już od rana panoszy się spleen.
A ty w tej chwili właśnie kończysz pracę
i wiem, że o mnie myślisz – nie może być inaczej !
Gdy wiem, że jutro być może cię zobaczę,
to do mego domu wpada więcej światła.
I wiem, że z trudem trzeba będzie przetrwać dobę
ale za to już od rana
tylko jedną myśl mam w głowie :
„Znów jestem zakochana.”