Tunel
Dlatego, ostatni etap trwał zdecydowanie za krótko. Na szczęcie ona też była bardzo podniecona. W tej pozornie niewygodnej pozycji, musiałem drażnić jej wrażliwe miejsce, ponieważ była w ekstazie od pierwszego pchnięcia. Teraz czułem jak za chwilę wejdziemy w nadświetlną i zamiast wylądować na księżycu, wylecimy z układu słonecznego. Nagłe zderzenie z kometą.
-Nie – szepnęła cicho, jak przez sen – NIE! – Tym razem krzyknęła głośno i stanowczo. Po czym odepchnęła mnie od siebie za całej siły. Wylądowałem na przeciwległej ścianie, dysząc ciężko. - Przepraszam. – powiedziała to trzymając się za czoło. Włosy opadły na jej twarz. Nie mogłem dojrzeć jak płacze, ale czułem to. – Boże, co ja robię. Za dużo wypiłam.. Przepraszam.- Ostatnie „przepraszam” wymówiła łkając. Opuściła szybko spódnicę na uda otuliła się płaszczem, podniosła torebkę z ziemi i szybkim krokiem podążyła w kierunku wyjścia. Po chwili zaczęła biec Nie mogłem złapać oddechu. Może byłem w szoku. Trochę trwało zanim dotarło do mnie co się dzieje. Pochyliłem się do przodu, oparłem się o ścianę jedną ręką a drugą o kolano. Jak to? Uciekła. Bez pożegnania. Niedoczekanie. I tak ją znajdę bo znam jej zapach. Wszystkie kobiety które poznałem do tej pory, dzieliłem na dwie kategorie. Dziwki i święte. Nie trawiłem ani jednych ani drugich. Dziwki, które nie potrafiły zapanować nad swoim zwierzęcym instynktem. Święte, duszące swój instynkt Biblią, książką na studia albo inną makulaturą. Głupie albo nudne. A ona była dokładnie po środku. Idealna. Już mi nie uciekniesz, pomyślałem. Wyprostowałem się i pewny siebie ruszyłem do przodu, w kierunku odgłosu jej kroków. Oblizałem spuchniętą, pogryzioną wargę. W rękaw wytarłem brudny policzek, tam gdzie mnie dotknęła. Z trudem schowałem jeszcze sztywny interes do rozporka. Głupio byłoby tak iść z wywieszonym… Kopnąłem w coś małego i miękkiego. Potoczyło się przede mną i zatrzymało w miejscu gdzie żarówka rzucała najwięcej światła. Portfel. Uśmiechnąłem się do siebie. Mówiłem, że ją znajdę. Uklękłem powoli i wziąłem go delikatnie do rąk jakby był drogocennym skarbem. Jest dowód. Spojrzałem w jej poważną minę na zdjęciu. Spodobała mi się jeszcze bardziej. Mam adres. Kartę bankomatową. Wizytówkę z solarium. Nip pracodawcy opisany długopisem na pomarańczowej kartce. Szczęśliwe twarze trzech osób: mężczyzny eleganckiego i przystojnego, kilkuletniej dziewczynki o promienistym uśmiechu, dumnej kobiety. Zdjęcie niej z mężem i córką. Zastygłem przykucnięty w środku tunelu. Ściskając to zdjęcie w dłoni, nie mogłem oderwać od niej oczu. Boże, spraw żebym się obudził! Jej kroki już dawno ucichły. Zostałem sam i nie wiedziałem w którą iść stronę. Wyprostowałem się. Po policzkach ściekały mi łzy. Boże, spraw żebym się obudził. Ścisnąłem mocno powieki i otworzyłem je na nowo rozglądając się wokoło. Wciąż tu byłem. Boże, spraw żebym jutro się już nie obudził! Odszedłem w przeciwnym kierunku, tam gdzie nie miałem ochoty wracać.
…
Obudziłem się następnego dnia. Spojrzałem w sufit. Pusty jak moje serce. Zerknąłem na bok. Żona spała nadal, śniąc jakiś koszmar. Słyszałem jak majaczyła coś o rachunkach, cieknącym kranie, praniu. Kurcze, nawet przez sen. Wstałem powoli żeby jej jeszcze nie obudzić. Z kojca obok spojrzały na mnie najładniejsze oczy jakie widziałem w życiu. Duże i czarne. Usłyszałem szept. Tata. Wziąłem ją na ręce, przytuliłem do piersi i wyniosłem z sypialni, zatapiając nos w jej bujne brunatne włosy. Zmieniłem mokrą pieluchę. Odpłaciła mi szerokim uśmiechem
-To jak kosmitko? Polatamy?- I uniosłem ją wysoko do góry. W prosty sposób sprawiając jej wiele radości a sobie implikując dawkę zapomnienia. Nie, dziś jeszcze nie zwariuje. Jeszcze nie dziś.
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora