TOPO kontra wielki biust i sadystyczna linia 1
- Bambili – góra, dół.
- Bambami - hop, bęc.
Wacek gapił się na ten faszystowsko-cyckowo-bombardujący spektakl z rozdziawionymi ustami, raz po raz uśmiechając się głupkowato.
- Spodek! – już nie szeptem, ale kilka decybeli głośniej powiedziałem do kolegi, chcą wytrącić go z błogiego odrętwienia. O jeden decybel za dużo. Na tyle za dużo, że hitlerowskie bombardowanie ucichło jak makiem zasiał.
- Kóroń! – krzyknęła nagle Mleczarnia, przerywając niespodziewanie wojenny nalot.
- Co trzymasz w ręce? – zabrzmiał głos nauczycielki, a ja zamarłem z wysuniętą w kierunku Spodka zaciśniętą prawą dłonią. Grobową ciszę przerywało jedynie basowe bzyczenie samotnej, grubej muchy z uporem usiłującej wydostać się z klasy na zewnątrz.
- Ja? Nic… – wydukałem, zazdroszcząc owadowi, który po kilku niefortunnych zderzeniach z szybą wyfrunął na świeże, wiosenne powietrze przez uchylone okno.
- Niiic? – zapytała przeciągle rusycystka, chwytając mnie mocno za lewe ucho i podnosząc w górę - Otwieraj paluchy gówniarzu! Natychmiast! – dodała przez zaciśnięte zęby.
Czerwony jak burak najchętniej spuściłbym wzrok na podłogę, ale było to kompletnie niemożliwe, gdyż ściśnięte jak w imadle ucho piekło okrutnie, a ból uniemożliwiał wykonanie jakiegokolwiek ruchu głową. Ze skrzywioną, buraczano-purpurową twarzą stałem sztywno, wzrok utkwiwszy w przebijający spod biustonosza i sztucznej struktury sweterka sterczący sutek nauczycielki. Kształtem przypominał zapalnik bomby.
- Nooo, dalej … – kontynuowała torturę Mleczarnia przyciągając powolutku moją głowę do bombowej końcówki. Czując, że ucho za chwilę oderwie się z krwawym trzaskiem oraz obawiając się zbliżającej się nieuchronnie nabiałowej eksplozji otwarłem dłoń.
- Pewnie to jakiś miłosny liścik – powiedziała ni to z drwiną, ni z podziwem okrutna ciemiężycielka.
Po kilku sekundach wyjęła z mojej mokrej od potu dłoni wymiętoloną karteczkę i udała się z nią do swojego biurka. Gdy dostojnie usiadła za nauczycielskim solidnym stołem powoli, z tryumfalną miną otworzyła ciasno poskładany kawałek papieru szybko przebiegając wzrokiem po zawartej w nim treści. Spodek popatrzył na mnie przerażony. Rozcierając sinoczerwone ucho osunąłem się na krzesło i porozumiewawczo nieznacznie przecząco pokręciłem głową w kierunku przyjaciela.
- Pieknie, pięknie – zabrzmiało znad ustawionego z lewej strony klasy biurka – To się dowie wychowawczyni ciekawych rzeczy o swojej wzorowej VI a . – dodała nie bez satysfakcji nauczycielka nieumiejętnie udając, iż odczytała zapis nagryzmolony na kartce.