To już ostatni monolog
Teraz to on wzruszył ramionami
- No, i... - kontynuowała - tam była jedna moja koleżanka ze swoimi siostrami i opowiadała, że musiały ich ogarniać co chwila, bo ciągle rzygali jak koty.
- Nieźle... - nie miał ochoty na tą rozmowę.
- Wariaci - ciągle drążyła temat dziewczyna, nie zdając sobie sprawy, że jej rozmówca ma to wszystko w głębokim poważaniu - śmieszni są. Czasem do mnie wpadają znienacka i zawsze jest kupa śmiechu, jeden z nich jest taki śliczny, serio, wszystkie dziewczyny za nim latają, ale on ma je gdzieś, bo ma dziewczynę i ją kocha.
- Taaa?
- Olewasz mnie?
- Nie, po prostu nie chce mi się gadać o pierdołach
- Fajnie....
Nastąpił ten moment, kiedy w sielskiej atmosferze zasiewa się ziarno niepokoju, dając uczucie nieprzyjemnego napięcia obydwojgu z rozmówców. Ona odczuła to doskonale, widać było, że jej zwierzęca natura kazała przybrać pozycję obronną, ale taką, z której może zaatakować, on natomiast widząc to, wiedział, że i tak nie jest dla niego żadnym przeciwnikiem. Milczeli oboje tocząc walkę z napięciem, czekając aż któreś z nich zacznie rzeczony atak.
- Czemu taki jesteś?
- Co znaczy: taki?
- No nie wiem, taki jaki jesteś - nie patrzyła mu w oczy.
- Szkoda że nie umiesz się wyrazić jaśniej.
- Przestań! Przecież się staram, żeby między nami było jak najlepiej - mówiła to tak niewinnie i głupkowato, że doprowadzało go to do szału. On chciał z ludźmi rozmawiać jak człowiek z człowiekiem. Lubił ludzi, którzy walczą o swoje zdanie, którzy są aktywni, działają, coś potrafią powiedzieć. Ona tego nie miała. Cienka linka jednak jest mało wytrzymała. Odechciało mu się tej rozmowy, chciał tylko zamknąć oczy i sprawić, by zniknęła ona i wszystko co z nią związane - Chcę żeby nam wyszło!
Usiadł na skraju łóżka i począł się ubierać, ona w ślad za nim. Człowiek bez ubrania jest bezbronny, nie może walczyć.
- Starasz się? Chcesz żeby wyszło? Przestań do mnie mówić, kurwa, tekstami z komedii romantycznych. Albo się stara albo nie, po co o tym pieprzyć - usiadł na krześle, w którym czuł się jak król i odpalił papierosa - To czemu jak chcę z tobą rozmawiać o czymś normalnym, o czymś, co jest warte uwagi, to milczysz? Czemu mamy cały czas pierdolić o braciach, siostrach, sklepach i innych bzdurach? Wiadomo, że nie można się zajechać poważnymi rozmowami cały czas, tylko trzeba wyważyć wszystko. Kiedy pytam cię o coś szczerze, tak od serca, to ty albo wzruszasz ramionami albo ja muszę prowadzić swoje pieprzone monologi. Wiesz jak się wtedy czuję? Jak jakiś, kurwa, doktor Judym, co chce cały świat oświecić.
Milczała, jak zawsze w takich sytuacjach. On miał rację, ona po prostu nie umiała mówić szczerze co myśli. Nie chodziło w tym o to, że była niespełna rozumu i nie myślała, po prostu od najmłodszych lat jej kontakt z drugim człowiekiem opierał się na internecie i komórkach, tych masowych zabójcach mowy.
- Nie chce mi się - kontynuował swój kolejny monolog - otwierać gęby kiedy po raz kolejny raz słyszę beznadziejną historyjkę o twoim bracie, mamie czy ogórkach na obiad.
Przerwał i patrzył dokładnie w oczekiwaniu na jakąkolwiek ripostę. Wiedział, że musi jej dać trochę czasu, żeby myśli w końcu mogły otworzyć jej usta. Siedzieli więc tak, on wpatrzony w nią łaknąc odpowiedzi, ona wpatrzona mokrymi oczami na jakiś punkt pod jej stopami. Nawet nie patrzyła mu w oczy. Powoli zaczynał się irytować permanentną ciszą jej ust.