Stonoga i gilotyna
Pewnego ranka stonoga wstała jak zwykle o świcie. Mieszkała w wygodnej, przytulnej dziupli. Jak co dzień, zrobiła sobie herbatę i usiadła na bujanym fotelu przy niewielkim oknie.
Spokój poranka został przerwany przez długi, denerwujący dzwonek u drzwi. Poirytowana stonoga otworzyła je i ujrzała swojego sąsiada, żuka.
-Dzień dobry. Uroczy dzień, nieprawdaż?- powiedział.
-Owszem- odparła stonoga- Jak się spodziewam, skoro tu przyszedłeś, masz do mnie jakąś sprawę?
-Racja. Masz wziąć udział w następnym posiedzeniu rady.
-Ja? Czemu?- zdziwiła się.
-Mnie nie pytaj- odparł żuk.
-Kiedy jest to posiedzenie?
-Dzisiaj.
-Acha.
Potem żuk pożegnał się i wyszedł, zostawiając zaintrygowaną stonogę stojącą na luksusowym perskim dywanie. Do końca dnia nie mogła się skupić. Wiele razy kandydowała do rady miasta-bez skutku, a teraz została poproszona o udział w posiedzeniu!
Około godziny osiemnastej ruszyła w stronę ratusza. Minęła targ z kolorowymi kramami i krzyczącymi sprzedawcami, sklepik z pamiątkami, kiosk i śpiewające na chodniku pająki.
Weszła do sporego ratusza. Przez myśl przemknęło jej, że może padła ofiarą kawału, ale po chwili w jej stronę ruszyła jej najlepsza przyjaciółka, dżdżownica, należąca do rady miasta.
-Elo! Posiedzenie zaraz się zacznie. Chodźmy!- zawołała. Po chwili zebrali się już wszyscy członkowie rady miasta i usiedli za sporym, długim stołem.
-Witam na tysiąc dwieście któryśtam posiedzeniu rady miasta Kropki Małe- powiedział burmistrz, Pan Biedronek- Dzisiaj gościmy stonogę, która pomorze nam rozwiązać kilka problemów.
-Jakich problemów? Ciastka są, wszystko git!- krzyknęła dżdżownica.