spowiedź pani Weroniki
c ręce, najpierw krzycząc, karać aż w ostateczności prosić, co nie skutkowało ani w jednym procencie. Byłam wolna i tylko to się liczyło. Aż niedługo po tym, pożałowałam gorzko tych słów. I była to najgorsza rzecz jaka mogła się kiedykolwiek wydarzyć. Ame… - głos dziewczyny się załamał, nie mogła wypowiedzieć słowa. Po raz pierwszy odkąd tu przyszła tak przeraźliwe płakała. Nie dokończyła słowa, całkowicie zawiązała gardło. Milczała, to wybuchała płaczem. Sięgnęła po kolejnego papierosa, uspokoiła się ale chciała dokończyć, musiała.
Wiedziałam od zawsze, że nie jest i nie będzie dane mi zaznać w pełni szczęścia. Zawsze gdy zaczynało się stabilizować, w moim życiu znów coś przytrafiało się złego. Traciłam kontrole, byłam zmęczona samym strachem o to co jeszcze przyjdzie. Ta obawa była właściwa, czułam ją, czułam jak nadchodzi, potęgowała się. Tylko nie wiedziałam z której strony uderzy i jak wielki ból mi zada tym razem.
Jechałyśmy z Amelią tego dnia na zakupy. Koniecznie chciała dobrze wyglądać na wieczornej imprezie u nowo poznanych ludzi. Urwałyśmy się oczywiście z ostatniej lekcji i wybrałyśmy się do miasta. Amelia jak zwykle godzinami wybierała odpowiedni ciuch sto razy pytając mnie o opinie. Cieszyłam się razem z nią. Po wielu godzinach spędzonych w mieście wracałyśmy do domu spacerem głośno śmiejąc się. Poczułam przez moment coś dziwnego, jakiś niepokój, który nie chciał mnie opuścić. Starałam się nie zwracać uwagi i zapomnieć o tym. Nic nie powiedziałam też Amelii. Żałuję tego do dziś. Tego dnia do naszego miasteczka miała dojechać przesyłka w postaci ogromnej ilości towarów na sprzedaż dla wysoko postawionych handlowców. Nowo wybudowany pasaż miał być otwarty dopiero za dwa tygodnie ale właściciele chcieli otrzymać towar wcześniej by móc urządzić pomieszczenia wedle własnej koncepcji. Z daleka można było słyszeć warkot ogromów silnika kilkudziesięciu ogromnych Starów. Mieli udać się najbezpieczniejszą drogą by nie torować drogi głównej. Zapomniałam o tym, całkiem zapomniałam. Wydawało mi się, że to jest całkiem normalne, nie pomyślałam, że może dojść do takiej tragedii. Nie wiedziałam, że tego dnia stracę wszystko co kocham.
Wąską drogą z naprzeciwka jechało młode małżeństwo z dzieckiem. Zbyt szybko by mogli zahamować przed korowodem dziesięć razy większych maszyn. Kobieta, która prowadziła samochód chciała uchronić rodzinę przed uderzeniem o Star. Szłyśmy obok, nieświadome niczego, a w chwili wypadku stałyśmy obie jak słupy soli, w przerażeniu i strachu. Żadna z nas nie była w stanie się poruszyć. Paraliżujący strach ogarną nasze całe ciała i nie pozwolił uciec. Kobieta zjechała jak najdalej uderzając całą siłą o pobliskie drzewo. To był najstraszniejszy widok, ale nie trwał długo. Nie potrafię powiedzieć co działo się potem.
Obudziłam się następnego dnia w szpitalu. Otworzyłam oczy, przez chwile myślałam, że umarłam, nie czułam rąk, nóg, a w moim ciele pulsował potęgujący się ból. Krzyczałam, ale nikt mnie nie słyszał. Nie pamiętałam wypadku, nie pamiętałam niczego, otworzyłam oczy ale nikt mnie nie zauważał. Podchodziłam do każdej osoby ale nikt nie chciał mi pomóc, wszyscy mnie ignorowali. Biegałam, wołałam, ale to było na nic. Wiedziałam, że dzieje się ze mną coś dziwnego. I działo się… pobiegłam na salę i znów stanęłam jak wryta. Kolo łóżka chodziła pielęgniarka i zmieniała kroplówki. Była starszą kobietą, ale widać było, że widok pacjenta leżącego na łóżku dodaje jej cierpienia. Podeszłam krok do przodu i zaczęłam płakać. Tym pacjentem byłam ja. Natłok myśli spowodował gwałtowny ból głowy. Trzymałam mocno zaciśnięte na skroniach pięści, chciałam żeby już to minęło, niech ten sen się skończy. Kątem oka widziałam jak pielęgniarka wybiega z sali. Przychodzi grupa lekarzy i reanimują moje ciało, upadłam na kolana, słabłam z sekundy na sekundę. Ból rozrywał mi skronie aż w końcu zemdlałam i znalazłam się w czarnej dz