"splątane serca" cz2
Wysiedli z samochodu jednak nie przeszli nawet kawałka. Pino wziął ją za rękę po czym przywarł do niej i czule zaczął całować. Krew odpłynęła sama. jak długo to trwało nikt nie wiedział. Dla nich to była wieczność, ich natarczywe dłonie krążące po ciele, i nagle …
- Co my robimy? – Pino odskoczył jak oparzony – nie tutaj nie tak – patrzył na nią i jej potargane włosy.
- No tak –popatrzyła natarczywie na niego - znów mnie odtrącasz.
- Nie to nie tak. Ale nie tu. Proszę Kinia.- popatrzył na nią z czułością
- Odwieź mnie do domu .- nie chciała już z nim być
- Tak łatwo cię teraz nie puszczę.- przyciągnął ją do siebie i odgarnął potargane włosy.
Zaczął znów całować, jednak teraz delikatnie. Poczuł opór – Kinia ja cię tak bardzo pragnę. Tak tęskniłem, próbowałem Cię znienawidzić ale nie mogłem wygnać Ciebie z siebie
- Odwieź mnie do domu . albo sama pójdę- oświadczyła ze stanowczością w swoim głosie
- Dobrze. Odwiozę Ciebie- niechętnie opuścił ręce. Zauważył, że drżała.
Wsiedli do samochodu. Kinga patrzyła przed siebie. Nie odezwała się całą drogę. Gdy zatrzymał się wysiadła i popędziła do domu.
- Kinia- nie odwróciła się nawet. Wsiadł i z piskiem opon odjechał
- Co się stało?- spytał Zdzisio zdziwiony jej łzami.
- Nic, dlaczego mi nic wcześniej nie mówiłeś?
- Nie mogłem obiecałem Pinowi. Dlatego też pokłóciłem się z Twoją mamą a ona jak mi wiadomo zabroniła ci się do nas odzywać i przyjeżdżać do nas
- To nie dlatego tu nie przyjeżdżałam. To prze Pina bo mnie zostawił.
- Wiem, a ja nic nie mogłem zrobić. Ale dlaczego on odjechał z piskiem opon nie wyjaśnił ci co się stało?
- To nie oto chodzi .- machnęła ręka i pobiegła na górę. Trzasnęła drzwiami i zaczęła ryczeć w poduszkę.