"splątane serca" cz2
„Pinio był powiedział ,ze przyjdzie jutro , dzisiaj nie może.”
„jak to nie może, przecież się umówiliśmy” nie odbierał od niej telefonu, nie dał znaku od siebie. Przyjechał następnego dnia, zgaszony, nie pocałował tylko zawiózł do lasu pocałował i oszołomioną zostawił bez słowa. Odjechał a ona nie mogła wyjść z oszołomienia… „dlaczego co się stało?” stała dość długo, myśląc, że zawróci. Jednak tak się nie stało. Zaczęła biec łzy same kapały. Pamięta dom i mamę, ale nic nie czuła i nic nie powiedziała, pobiegła na górę i szlochała, nawet mama nie zdołała uciszyć bólu .później wyjechała.
-Wszystko było ukartowane - znów to samo miejsce i szok.
- Nie wszystko. Myślałem, że przestanę cię kochać, że staniesz się mi obojętna, że ułożysz sobie życie…A ty nawet nie szalałaś, zaszyłaś się w swoim domu i nic z życia nie miałaś, nie ułożyło ci się z Tobiaszem, wyrzuciłaś go , bo cię zdradzał.- patrzył przed siebie
- A skąd ty wiesz to wszystko?
- Wiem , pytałem Zdzisia, on o wszystkim wiedział, od początku. Nazywał mnie głupkiem, że marnuje sobie życie, bez ciebie, wie o wszystkim.
- Jak to o wszystkim i przez te wszystkie lata nic mi nie powiedział, nawet jak pytałam co u ciebie, bo wiedziałam, że bywasz u niego?
- Pytałaś o mnie?
- Tak a co myślałeś ,że jak znikłeś to nie będę pytała dlaczego? Ile razy pytałam dlaczego?
I cisza, nikt nic mi nie mówił, otoczona szklana kulą płakałam po nocach w samotności, czułam się odrzucona przez jedynego , którego tak bardzo kochałam, zostałam sama jak palec. Ja i moja samotnia .ile razy chciałam tu przyjechać i wyrwać z ciebie to dlaczego?
Łzy same popłynęły. Przysunął się do niej by ją objąć. Skuliła się w fotelu.
- Chodź przejdziemy się
- I znów mnie zostawisz tak jak wtedy?
- Nie już cię nie zostawię.- powiedział to szeptem ,ale ona usłyszała.