Sms-owe psikusy
- Ledwo nadążyłem wstukiwać – powiedział Dominik, ocierając dłonią czoło. – Ty to chyba na jakiego poetę byłbyś zdatny.
- Pewne zadatki się ma, i owszem…
- No, a teraz to Piotrek pewnie chałupę w powietrze wysadzi. Albo już wysadził… - Naraz w pokoju rozległ się dzwonek telefonu „x”. – Ty, to Piotrek, szybko odpisał… Ha, sam zobacz!
Masz ten numer do Dżekusia,
bo mnie zaraz ******* trafi?!
- To co robimy? – zapytał i zasugerował: - Ja bym kuł żelazo póki gorące, ale Piotrek zdaje się być już lekko podenerwowanym…
- Właśnie – przyświadczyłem – ale ujawniać się jeszcze nie musimy.
- Ty, bo Piotrek naprawdę chałupę w powietrze wysadzi…
- Nie wysadzi. Napisz do niego coś w tym stylu: „Widzę, że jesteś niezbyt skory do rozmowy, wnioskuję więc, iż dziewczyny są po prostu nie w twoim typie. Winszuję tedy odznaczenia NAJWIĘKSZEGO PEDAŁA ROKU”.
- Ha, ha, to jest naprawdę dobre, tyle że… no, troszkę za mocne. Wymyśl coś innego.
- E tam – machnąłem ręką – to lepiej już nic do Piotrka nie wysyłać.
- A co niby będziemy robić?
- Bo ja wiem… ale chyba najlepiej robi się jajca z jajcarzy.
- Co masz na myśli?
- Dżekusia, przecie on w sam raz do takich zabaw. Nie obrazi się, a i może coś zabawnego od siebie dołoży.
- To co mu napiszemy?
- To samo, co i Piotrkowi. Tylko przy tym pierwszym sms-ie dodaj nieznajoma i cześć zmień na hej.
Dominik obrócił komórkę w dłoni, wstukał co miał wstukać i oznajmił:
- Zrobione. Ups… hej napisałem przez ce-ha.
- A tam, i tak się nie kapnie. W końcu z ortografią u niego krucho…
- Hmm… A z czym nie jest u niego krucho, powiedz?
- Z płataniem figli – rzuciłem bez namysłu.
- Chyba, że…
Na odpowiedź Dżekusia nie przyszło nam długo czekać. Ot, raptem z minutę…
Słucham cię, o moja Julio,
gdzie chcesz się spotkać?
Tylko nie mów, że u mnie.