KOBIETA W LUSTRZE epizod 5
Cichy spokojny wieczór, Malwinka śpi wykąpana, mam czas dla siebie, bardzo lubię pobyć ze sobą.
W tle telewizor mruga obrazami filmu. Czyjeś szczęście, czyjś zawód , czyjaś miłość nie do spełnienia i czyjaś spełniona. Rozterki, niepewność , utrata nadziei i nagły zwrot i słodko i łzy w oczach. Samo życie trochę ubarwione. Zamknięta w kadrze historia ludzi takich samych jak ja. Czy warto doszukiwać się w niej odniesienia do siebie?
- A jednak szukasz.
Znowu ona. I tu mnie znalazła.
- Nie, nie szukam, po prostu sobie patrzę.
- I co widzisz?
- Życie, zwyczajne życie. Wszystko jedno gdzie, problemy są zawsze takie same. Albo się ma to co się chce, albo nie. Albo się do czegoś dąży, albo poddaje. Czasami dla swojego dobra innym razem dla czyjegoś. Jest niemoc i walka. Samozaparcie i uległość . Samo życie - bieg na przełaj z przeszkodami, z zakrętami na linii horyzontu, za którymi nowe pytania, nowe wyzwania.
- A gdzie ty jesteś w tym wyścigu ?
- I tu cię zaskoczę. Znam swoje miejsce.
Oczywiście, że znam. To nowe okrycie, którego dokonałam w ostatnich dniach. Ogromna tęsknota gnała mnie tu na skrzydłach. Wyczekiwałam dnia wyjazdu podniecona upragnionym widokiem Malwinki, słodkiej istotki , cząstki mnie. Zasyciłam to pragnienie, by nieoczekiwanie stwierdzić, że jestem tylko dodatkiem do czyjegoś życia, przystawką do głównego dania. Przystawką dzięki której danie staje się pełnowartościowe. Z witaminami ciepła, troski, lekkostrawnej obecności. O dziwo przyjęłam ten stan zupełnie naturalnie, aż się sama sobie dziwię. Jestem jak wodospad łagodnie spływający w spokojny nurt rzeki. Przyglądam się gniazdom , które wiją moje dzieci. Wyścielają je miłością, której uczyłam ich przez lata. W ich puchatych, przytulnych ścianach istnieję myślą, wspomnieniem, echem słów. Naturalna kolej rzeczy, w którą się wpisałam zgodą. Zgodą na ostateczne odcięcie pępowiny.
Przychodzą naturalnie momenty, kiedy chciałabym być niezastąpiona, bardzo potrzebna, ale nie natrętna. One o tym wiedzą i tak jest dobrze. Teraz nadszedł czas by pomyśleć o sobie. Dobry czas.
- Kogo chcesz przekonać? Mnie? Czy siebie?
- Jest dobrze, nie próbuj mnie wybić z tego stanu.
- A on?
- Nie mieszaj pojęć, mówię o sobie jako matce. Spełnionej matce. Chcę być potrzebna, taka już jestem. Widzę jednak, że nie jestem niezbędna, a to zupełnie co innego.
Widok szczęścia jaki widzę, te błyski w oczach są jak okład z miodu na moje serce. Przekomarzania, dziecinne pogniewania, pocałunki nad łóżeczkiem i niech tak zostanie.