SKRZYDŁO ANIOŁA (IV)
Ale tych przekleństw także nikt nie rozumiał, bo opuszczały jego usta w postaci wznoszącej się i opadającej fali bełkotu, który z czasem miał coraz bardziej cichnąć, aż do całkowitego zaniknięcia.
Tylko myśli Gabriela w dalszym ciągu sprawnie przebiegały przez jego głowę, powtarzając niedowierzającej wciąż świadomości tę samą informację. Gabriel słyszał te myśli w postaci głosu, który nie należał do niego. Był to zmęczony głos starego doktora, który łamiąc się informował Gabriela, że uderzenie samochodu spowodowało poważny uraz jego kręgosłupa, co w połączeniu z jego chorobą, zredukowało jego zdolności ruchowe do mięśni poruszających głową i mięśni twarzy. Niestety i ta możliwość ruchu będzie mu wkrótce odebrana…
Głos doktora został zagłuszony przez narastający skowyt, wydobywający się z gardła Gabriela. Przesłonięte łzami oczy widziały jedynie świetlne smugi, uszy w ogóle nie zarejestrowały odgłosu wydanego przez otworzone gwałtownie drzwi, ani stukania drewnianych podeszew na szpitalnej wykładzinie. Zimne ukłucie w rękę odnotował, jakby dotknęło kogoś innego. Jeszcze kilka razy przetoczył po poduszce mokrą od potu głową i ponownie wchłonęła go litościwa ciemność.