Siostra
- Co one ci zrobiły?
- Okradły mnie – wydusiłam patrząc bez ruchu przed siebie.
- Co to w ogóle było? Jakaś pieprzona hipnoza czy co?? – Anka zaczęła krzyczeć, kląć i nerwowo grzebać w torbie w poszukiwaniu papierosów – Kiedy byłam mała u nas na wsi często pojawiali się Cyganie. Matka zawsze mnie przed nimi ostrzegała. Mam z nimi nie rozmawiać, nie patrzeć, omijać szerokim łukiem, uciekać, przechodzić na drugą stronę ulicy. Rzucają urok, kradną i oszukują. I widzisz, miała rację. Tej mentalności nie zmienisz. Oni tacy są. Mają swoje własne zasady, żerują na innych. Ile ci zabrała?
Nie odezwałam się. Zapaliłam, zaciągnęłam się siwym dymem i obserwowałam jak powoli nikotyna dociera do wszystkich napiętych zakamarków mojego ciała. Mój umysł, dusza i emocje wracały na swoje miejsce. Budziłam się z odrętwienia.
- Stypendium dopiero za dwa tygodnie, a pieniądze od pana Władysława poszły na mieszkanie. Czy w związku z brakiem mojej stówy mogę zostać twoją utrzymanką na jakiś czas? – spytałam Ankę głupkowato chichocząc. Zdaje się, że odezwały się geny babci Józefiny.
Anka nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż nagle wyrosła przed nami ciężarna Cyganka. Jej pojawienie się było jeszcze dziwniejsze niż to, co zaszło przed paroma minutami. Podeszła do mnie, wcisnęła mi do ręki moje sto złotych i powiedziała:
- Masz swoje pieniądze! A jak komuś coś powiesz, to naślę na ciebie białe myszy i ci wszystko zjedzą! I na ciebie też rudzielcu! – pokazała palcem na Ankę, obrzuciła nas świdrującym wzrokiem, po czym odwróciła się na pięcie i pomaszerowała z powrotem na swoją ławkę.
Tym razem dopiero nas zatkało. Gapiłyśmy się z Anką raz po raz na siebie i na stuzłotowy banknot w mojej dłoni.
- Może fałszywe ci podłożyła – wydukała Anka.
- Może, ale po co? Przecież poszłam sobie potulnie jak baranek, nie zaczęłam się z nimi szarpać, nie zadzwoniłam po policję. Jestem idealnym obiektem do oszukania! Nie mam pretensji, oddaję wszystko jak na patelni! Dlaczego miałaby się ze mną liczyć? - odpowiedziałam wyrzucając z siebie słowa jak z karabinu maszynowego.
Jak na moje oko, był to ten sam banknot, który wyjęłam z portfela. Nie umiałam wytłumaczyć dlaczego został mi zwrócony. Nie było wtedy telefonów komórkowych, nie mogłam więc zadzwonić na policję siedząc na ławce, a teraz spokojnie czekać na ich przyjazd. Obserwowała mnie, więc widziała, że nie poszłam do budki telefonicznej. Zresztą, nawet, jeśli miała jakieś wątpliwości mogła po prostu stamtąd zwiać razem z moimi pieniędzmi.
Opowiedziałam Ance o tym, że Cyganka nazywała mnie siostrą i o podobieństwie mojej babci i jej rodziny do Romów. Anka jako ekspert od wiejskich przesądów natychmiast stwierdziła, że dziewczyna musiała się mnie przestraszyć. Zdziwiła się, że zamiast awanturować się o swoje odeszłam dumna i blada, a teraz na pewno zacznę się mścić. A jeśli mam w sobie cygańską krew, to rzucę na nie urok, który na pewno zadziała. No cóż, geny babci Józefiny znów dały znać o sobie. Skoro moja siostra odziedziczyła po niej urodę, ja równie dobrze mogłam dostać w spadku bycie wiedźmą.