Kiedy miałam 16 lat...
Kiedy mialam 16 lat obiecalam sobie ze zmienie swoje zycie na lepsze.Po kilku nieudanych probach,sukcesywnie powracalam do starych schematow,staralam sie sztucznie nawrocic i udowodnic wszystkim wokol ze stac mnie na wiecej.Zawsze potrzebowalam odskoczni,moje zycie nie moglo byc nudne i monotonne.Zmiany dotykaly nie tylko mnie,ale rowniez moje najblizsze otoczenie,rodzine,znajomych..nawet chlopaka,ktorego nigdy nie mialam,a tak intensywnie pobudzal moje mysli ze obawialam sie nowej dawki derealizmu.
Nadanie sobie nowego "ja" zasadniczo rozbudzilo sie we mnie z dnia na dzien.Nagle poczulam ze jestem stworzona do celow wyzszych,spakowalam plecak,umylam zeby i jakby nigdy nic wyszlam z domu,jak sie pozniej okazalo na dosc dluga wedrowke.Poczatkowa planowalam oczyszczajaca podroz pelna nowych wyzwan,ludzi.Jeszcze wtedy myslalam ze empatia i wyrozumialosc to podstawowe cechy charakteru utrzymujace nas przy zyciu,stanowiace walor naszego bytu w spoleczenstwie.Cholera,po prostu spodobal mi sie zywot Sw.Franciszka z Asyzu. Nie potrzebna jest chyba doglebna analiza tego tematu,nieprawdaz?
Wlasnie tak,ludzie,ich emocje,stosunek do mojej osoby i to jak mnie odbieraja byly najwazniejsze. Moglabym przytoczyc wiele przykladow dotyczacych obsesji z tym zwiazanej,poczynajac od tych naprawde banalnych:
-"Avika..nie no,ja po prostu nie zaloze tej bialej sukienki,ostatnio jak bylismy razem na kawie w Starbucksie ,stwierdzil ze dla kobiet to samobojstwo i dodatkowe 5 kg."
-"Mialam zafarbowac sie na czarno,ale w tym sezonie podobno brazy i ombre w modzie..."
-"Przeczytala wszystkie tomy Prousta,rozumiesz?? Czy tylko ja wygladalam na ograniczona intelektualnie?".
..do graniczacych z totalna obsesja,ale o tym moze pozniej.
Po dluzszym czasie czlowiek dochodzi do meritum. Zalazki narcystycznej osobowosci.Uwaga!Bo ta Pani musi miec wszystko,musi byc idealna,cudowna,wspaniala,pachnaca,kwitnaca ect. Doslownie spadajaca gwiazda.
Wszystko to zludnie piekne i kolorowe niszczylo mnie wewnetrznie.Nagonka narastala z dnia na dzien.Umowmy sie ,praca na dwa etaty w korporacji przy niestabilnej sytuacji psychicznej wykancza.Zabierzcie sobie te cale sluzbowe telefony,laptopy,wejsciowki do klubow fitness,jestem jedynie malenkim trybikiem w wielkiej machinie ktora zabiera mi czas..duzo cennego czasu.Ciezko jest mi sobie przypomniec kiedy ostatni raz ogladalam naprawde dobry film.Albo inaczej.Jakikolwiek film,nie wspomne juz o przeczytaniu ksiazki,ugotowaniu obiadu lub spotkaniu z przyjaciolka,zakrapianym rzecz jasna. Ja jako perfekcyjna Pani wlasnego losu nie zdawalam sobie sprawy z faktu,iz z dnia na dzien zapadam sie w przepasc bez dna.
Wydaje mi sie ze w tamtym momencie,w tamtym zyciu,nawet psychoanalityk by mi nie pomogl.Nad glowa lataly mi ciagle rozowe slonie z bialymi ,gotyckimi skrzydlami.Mialy takie duze,cieple oczy,moglam sie w nich zatracic.Za kazdym razem gdy staralam sie wymazac je z pamieci,jednym zwinnym ruchem reki,powracaly z podwojnym impetem siejac totalna degrengolade. Wiec na wlasne zyczenie bujalam w oblokach,mialam swoj wlasny,maly swiat ,do ktorego nikogo nie wpuszczalam.Prywatne Eldorado,Oaze Spokoju.Odbijalo sie to oczywiscie na moich relacjach z najblizszym otoczeniem. W pracy surowa Pani brand director.Rzeczowa,bezwzgledna i uparta.Boze,jak sobie przypomne.Zawsze idealnie ubrana.Dopasowane garsonki,minimalistyczne torebki Miu Miu,Prada.Givenchy,buty na niebotycznie wysokiej szpilce.Wszystko to stanowilo bezwzgledna otoczke,w pracy bylam nietykalna,bylam kims waznym.I chociaz stanowisko na ktorym sie znajdowalam,upowaznialo mnie do dosc duzej dozy lenistwa i obijania sie z racji tego iz mialam pod soba ludzi,ktorzy wykonywali za mnie wiekszosc obowiazkow,ja mialam zbyt duze ambicje,jak juz wspominalam,wszystko musialo zostac wykonane perfekcyjnie.A kto sobie z tym poradzi,jak nie ja? Wiec spedzalam w biurze 12 czasami 14h ,a zdazalo sie nawet