Sen
z nadzieją, ale widok jak zobaczył, nie był tym, którego oczekiwał. Pojawiła się wysoka kobieta o czarnych włosach sięgających połowy pleców. Ubrana była w zielony płaszcz i wysokie buty. Na głowie miała białą czapkę, którą ściągnęła jednym ruchem.
Od kobiety emanowała stanowczość i pewnego rodzaju władza, którą rzadko można było wyczuć po przelotnym spojrzeniu. Zapanowała cisza podczas której, stukając obcasami, kobieta usiadła obok mężczyzny
w skórzanej kurtce.
- Dobry wieczór - powiedziała patrząc na punkt gdzieś nad jego głową. – Przysłał mnie On, w sprawie Interesu – mówiła cicho i szybko, jakby bojąc się, że ktoś mógłby im przeszkodzić.
Mężczyzna spojrzał na nią ciemnymi oczyma i zmarszczył brwi.
- Miał porozmawiać ze mną osobiście.
- Mój szef nie lubi się ujawniać. Zwłaszcza w tego typu sprawach. Ma od tego ludzi.
- W takim razie będzie musiała pani przekazać szefowi, że się wycofuję.
Kobieta w końcu opuściła wzrok, a jej bladoniebieskie oczy rozszerzyły się.
- Nie może pan.
- Przykro mi, ale nie dam rady. Problemy osobiste. Moja córka ciężko zachorowała, nie mam pieniędzy… - kobieta uniosła podbródek, a coś w jej wyrazie twarzy sprawiło, że mężczyzna umilkł.
- No, ale chyba nic się nie stanie? – spytał po chwili.
Nie odpowiedziała. Odwróciła głowę, jakby się nad czymś zastanawiała. Przywołała na usta wymuszony uśmiech.
- Nie, oczywiście, że nie. Przekażę szefowi. Miałabym prośbę, odprowadziłyby mnie pan? Jest już naprawdę późno…