Samotny lot
- No nieźle narozrabiałem – pomyślał kontrolując jednocześnie wzrokiem wskazania instrumentów.
- Jak tylko przyziemię to będę ją przepraszał na klęczkach – myślał dalej – niech inni widzą mam to w d…
Nie zdążył dokończyć myśli, gdy się zaczęło.
- Pirat, zero, sześć. – wywołała go wieża – mamy problem…
- Tak, wiem - wskoczył nieprzepisowo w słowo – Susanne…
- Po pierwsze, to trzymaj się zasad i przepisów przy rozmowach, po drugie mamy ostre załamanie pogody… Suzy siedzi w kantynie i rzeczywiście wygląda jak burzowa chmura. Taka jak te, które idą na ciebie od SSE. Over.
Spojrzał w lusterko wsteczne i aż mu zaparło dech. Wyraźny front burzowy. Wysoki i wyglądający na agresywny.
- Fuck. – pomyślał – mam za swoje. Gdybym przyjechał z Suzy, to bym widział ten front i siedział grzecznie na ziemi.
- Kto jest jeszcze w powietrzu? Over – zapytał
- Tylko ty. – padła odpowiedź
W tle było słychać gwar głosów.
- Pewnie wszyscy siedzą teraz w wieży – pomyślał – nawet poczciwa pani Halina, która prowadziła kantynę. Ona zawsze się o każdego denerwuję.
Ta cudowna starsza kobieta. Bardzo polubiła Suzy. Zresztą z wzajemnością. Miały wspólną pasję: szydełkowanie.
To ona była inspiracją tych „lotniczych całusów”.
Wiele lat temu, właśnie na tym aerodromie, odbył swój ostatni lot Kazik „Crazy”, jej mąż.
Tego dnia całus był podobno bardzo namiętny i bardzo długi.
Akrobacje były niesamowite i nagle… Kazik wyprowadził swoją maszynę w piękną pikę, gdzieś na 1000 zrobił przewrót przez skrzydło i … pionową piką wbił się w ziemię. Wieża później podała, że miał włączone radio i śpiewał przepiękną piosenkę o miłości. Do końca.
Okazało się, że był nieuleczalnie chory. Nie chciał skończyć w bólach w łóżku. Wolał tak, jak kochał. W powietrzu. Pani Halina widziała cały lot stojąc na wieży. Głośnik był włączony na jej prośbę…
- Pirat, sześć, zero, - wyrwało go ze wspomnień – nie uciekniesz, będziesz lądował w warunkach ekstremalnych. Możliwe, że na ślepo. Over.
- OK. Zrozumiałem. Over.
W lusterku wstecznym spojrzał na zbliżające się chmury. Nie były granatowe i nie błyskały już wyładowania, jednak wciąż były ciężkie i bardzo ciemne. To nie wróżyło niczego dobrego dla jego delikatnego szybowca i niego samego.
Pierwsze krople zaczęły się osadzać na owiewce, gdy był jeszcze na dwustu metrach.
- Widoczność nie więcej niż 100 – zameldował po kilku minutach - Nie widzę ziemi. Over
- Mamy cię na ekranie – w mikrofonie usłyszał spokojny głos … pani Haliny! – poprowadzę cię jak po sznurku. Musisz do kogoś wrócić! Over
Nie miał pojęcia co pani Halina, bufetowa, robi przy mikrofonie, ale jej opanowany głos, zdecydowanie i fachowość w wypowiedziach, spowodowały, że postanowił jej zaufać.
- Widoczność 10 – meldował zaskoczony – sprawdzam instrumenty. Over.
- Zmień kierunek na 200 – usłyszał
Obie strony zrezygnowały z przepisowego „Over”. Tak naprawdę to teraz odzywała się tylko wieża, podając mu komendy.
- Zejdź powoli 50 metrów w dół – usłyszał i delikatnie odepchnął drążek sterowy.
- Wyprostuj na 100 – padła następna komenda
Wysokościomierz kręcił się jak głupi.
- Nie za szybko? – przemknęło mu przez głowę
- Prostuj! – usłyszał krzyk w słuchawkach.
- Bardziej muszę skupić się na przyrządach. Myśleć o celu, o lądowaniu – zaczął powtarzać bezgłośnie poruszając wargami.
Wysokościomierz pokazywał, że wyprostował o dwadzieścia metrów za nisko!