Atlas - inspirowane wrocławskimi krasnalami
- Atlas, wstawaj, zaraz wychodzimy.
- Jeszcze chwilę, mamo. Atlas przewrócił się na drugi bok i nakrył głowę kołdrą. Nie liczył na to, że gwałtownie przerwany sen powróci. Chciał zwyczajnie opóźnić moment, kiedy będzie musiał wytoczyć swoje siedemdziesięciokilowe trzynastoletnie jestestwo i jak co dzień zanurzyć się we wrogim otoczeniu. Nie, nie zanurzyć się, ale wbić jak taran, jak ociężały, grubo ciosany stusiedemdziesięciocentymetrowy kloc. Tak właśnie czuł się przebywając w gronie rówieśników, sięgających mu pod ramię, ale bynajmniej nie odczuwających przed nim respektu. On chciał zwyczajnie nie budzić zainteresowania, nie zwracać uwagi i nie prowokować zaczepek. Czuł się jak Guliwer wśród liliputów, które złośliwie wykorzystywały jego łagodne usposobienie do zaczepek.
- Kochanie, wiesz, która jest godzina? Głos mamy zadźwięczał mu tuż nad uchem.
Zaraz zerwie mi kołdrę z głowy, pomyślał Atlas i silniej zacisnął powieki. Gwałtowny podmuch powietrza wywołany odrzuceniem kołdry zmierzwił mu włosy. Podmuch był bardzo silny, aż za silny, a głos mamy tubalny i dobiegający jakby z bardzo wysoka.
- Co, już wstałeś, jesteś w łazience? Głos zaczął się oddalać. - Jak to w łazience, leżę przecież tutaj - jęknął Atlas i otworzył oczy. Zobaczył wokół siebie masy piętrzącej się pościeli ogromnych rozmiarów, on sam zaś stał niczym liliput, niczym krasnal, wśród gór pościelowych. Auu! Coś dźgnęło go w plecy. Chciał jeszcze coś dodać, ale zamilkł osłupiały, kiedy odwróciwszy głowę zobaczył….no właśnie, kogo?
- Mógłbyś mi pomóc kolego? Sapnęła mała brodata postać w czerwonej, a jakże, czapce.
- Zaraz – Atlas przetarł oczy – kim ty jesteś? Wyglądasz jak krasnal i ja wyglądam jak krasnal. O co tutaj chodzi? Ja jeszcze śpię?
- Owszem jestem krasnalem – sapnął brodacz – ty natomiast tylko wyglądasz jak krasnal. Pomożesz mi, czy będziesz się gapił i zadawał głupie pytania?
Atlas spojrzał na rzecz, którą krasnal próbował ciągnąć i którą dźgnął go przed chwilą.
- Hola, przecież to moje wieczne pióro, gdzie chcesz je zabrać? To prezent od mojego dziadka.
- Oj, zaraz prezent – prychnął krasnal – ludzie nie używają już piór do pisania, tylko komputerów, a poza tym musimy koniecznie je zabrać i to właśnie ty musisz mi w tym pomóc, bo to właśnie ty będziesz go niebawem potrzebował, zresztą zmęczyło mnie już to gadanie, dalej pomóż mi, a szybciej rozwiążesz nurtujące cię sprawy.
Atlas bezwiednie złapał za końcówkę pióra i razem podnieśli je do góry. Nie było jakoś wyjątkowo ciężkie, choć mogło się takim wydawać, sądząc po rozmiarze. A może to krasnoludki są jakoś wyjątkowo silne, pomyślał Atlas, czyżby to oznaczało, że stałem się krasnalem? Co prawda broda mi nie wyrosła, nie mam czerwonej czapki, ale nie da się ukryć, że z moich stu siedemdziesięciu centymetrów zostało raptem siedem. Kiedy już zsunęli się z łóżka i wyszli z pokoju, ruszyli truchtem przez korytarz w stronę kuchni. Po drodze minęli łazienkę, skąd dobiegały odgłosy krzątaniny mamy. Atlas stłumił w sobie ochotę, by ją zawołać. Niby jak miałby jej wytłumaczyć swoje obecne położenie? Pewnie wyszło by na to, że znowu wymyślił coś, by nie pójść do szkoły. Do nowej szkoły. Mieli teraz mieszkać przez jakiś czas u dziadków we Wrocławiu i Atlas został zapisany do najbliższego gimnazjum. Z jednej strony ciszył się, ze nikt tam nie będzie go znał i może uda się jakoś wtopić w otoczenie, z drugiej wiedział doskonale jaki czeka los nowego. Zwłaszcza nowego jego postury. Czuł, że znowu będzie tak samo. Za parę dni stanie się pośmiewiskiem
i popychadłem. Wyrośnięty ponad normę i ociężały. Wielki mięczak. Zaraz, zaraz. Jaki wielki? Spojrzał na gigantyczne pióro i swoje maleńkie dłonie za nim zaciśnięte, przeniósł wzrok na plecy krasnoludka. A może nie jest tak źle, może będąc krasnalem, będzie w końcu mógł być sobą? Chciał właśnie odezwać się do brodacza w śmiesznej czapce, kiedy ten zatrzymał się. Przed nimi ział otwór zsypu na śmieci. Krasnal poprawił czapkę, położył końcówkę pióra na krawędzi zsypu i spojrzał na Atlasa. - Dobrze, kolego, teraz rach ciach, pchamy, siadamy, i spadamy. – Że co? Wydusił chłopak.- Ty wiesz, na którym jesteśmy piętrze? - Raz, raz, nie ma czasu, nie ma czasu - poganiał krasnal. Atlas jak zahipnotyzowany pchnął z krasnalem pióro i wskoczył nań jak na konia. Pióro z dwójką pasażerów przechyliło się gwałtownie i wpadło w szeroko rozwartą paszczę zsypu.