Samotność w wielkim mieście

Autor: Dandelion
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Trochę tańczę… - wyznała dziewczyna nieśmiało.

Constantine wygodniej rozparł się na kanapie.

- Tak? Pokaż! – poprosił, uśmiechając się zachęcająco.

- Nie bój się, nie dotknę cię! – dodał po chwili, widząc jej pełną obawy minę – Nie jestem taki. Chcę po prostu zobaczyć, jak się ruszasz.

Elisa wstała bardzo powoli. Nogi miała jak z waty. Spróbowała podnieść kolano… i nie mogła. Kostki miała jak zestalone cementem. Odwróciła się do Constantina, zdjęta grozą.

- Nie mogę… Nie mogę się ruszyć..! – wychrypiała z twarzą wykrzywioną przerażeniem.

Nie mogła podnieść ręki, ani nogi. Nie mogła…

- Człowieku! Jesteś ofiarą przestępstwa? – gdzieś z daleka dobiegł ją elektroniczny głos – Człowieku! Wymagasz pomocy?

Z wielkim wysiłkiem otworzyła oczy. Jak przez mgłę dostrzegła unoszącego się metr przed nią drona policyjnego. Niewielkie, napędzane turbiną urządzenie błyskało jej w twarz czerwonymi i niebieskimi światłami.

- Odczytuję zaburzenie funkcji życiowych! – oświadczył dron – Człowieku! Wymagasz natychmiastowej pomocy medycznej! Człowieku! Wyciągnij ramię celem odczytania kodu!

Elisa usiłowała wysunąć ramię spod płaszcza.

„Zamarzłam na kość” – pomyślała obojętnie.

- Człowieku! Pokaż mi swój kod! – ponaglał dron.

Dziewczyna zdołała wreszcie wysunąć spod płaszcza prawy nadgarstek. Czerwony promień skanera wolno przesunął się po jej skórze.

- Pomyłka! Wracam do bazy!

Urządzenie powolnym ruchem uniosło się w powietrze i po chwili dołączyło do strumienia pojazdów latających na aerostradzie.

Elisa wyprostowała się ostrożnie i oparła tył głowy o betonową ścianę. Płaszcz opadł jej z ramion, ale nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Rozprostowała nogi. Było jej ciepło i przyjemnie, marzyła już tylko o tym, żeby zamknąć oczy.

„Nareszcie spokój” – pomyślała sennie. – „Może wreszcie uda mi się zasnąć”.

Zamknęła oczy. Czuła się tak, jakby kołysała ją gigantyczna, ciepła morska fala. Pod powiekami widziała roje gwiazd: odbijały się w czarnej wodzie jak skrzące diamenty. Powoli odpływała w sen.

Szarpnęła się nagle gwałtownie i usiadła zupełnie rozbudzona na wąskim i niewygodnym łóżku.

- Co jest? – zaspana Karin zapaliła mdło świecącą nocną lampkę.

Elisa rozglądała się wkoło, nieprzytomnym spojrzeniem omiatając mikroskopijny pokoik.

- Śniło mi się, że nocuję na dworze. Był straszny mróz i ja…

Przeniosła spojrzenie na przyjaciółkę. Obie były nagie, a pościel jeszcze promieniowała żarem ich niedawnej rozkoszy.

- To tylko zły sen! – Karin uniosła się na łokciu i pogłaskała Elisę po policzku – Jest Wigilia, przecież bym cię nie wygoniła w Wigilię, głuptasku!

Elisa opadła na poduszkę. Przytuliła się do przyjaciółki, oplatając jej szczupłe ciało ramionami i udami.

- Tak bardzo się bałam… - wyszeptała z ustami we włosach Karin.

- Nie bój się, maleńka. Jestem tu – Karin usiłowała uspokoić drżącą przyjaciółkę.

- To dobrze… – Elisa odprężała się powoli – Nie opuścisz mnie?

- Nigdy! – przyrzekła Karin, przyciskając usta do jej ust – Nigdy, kochana. A teraz śpij już…

Elisa zwinęła się w kłębek u boku ukochanej. Było jej tak cudownie, że serce prawie zamierało w poczuciu wszechogarniającego szczęścia, ciepła i miłości.

- Już śpię… - wymruczała sennie, osuwając się łagodnie w ciepły i miękki mrok.

- O cholera! – Karin zerwała się gwałtownie, omal nie spadając z wąskiego łóżka.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Dandelion
Użytkownik - Dandelion

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2016-06-24 08:39:40