Ruskie przyszli! (cz.2/2)
– Nas to w ogóle nie puścili. Siedzimy w tym upale i nic więcej.
– O matko! Przecież macie tam ledwie dwa kilometry.
– Co mamy zrobić? Naczalstwo nie puszcza.
Żal mi się ich nawet zrobiło. Młode chłopaki, siedzą w takim żarze lejącym się z nieba i bez możliwości kąpieli... Im jednak chodziło o coś innego, niż chęć pogadania.
– Pomieniamy się? Nie mamy polskich pieniędzy. Chcieliśmy papierosy kupić – sałdat zachęcająco uśmiechnął się do mnie.
– Może. A co macie?
– Tuszonkę. Dobra.
– Też... jedzenia mi nie trzeba.
– A nasze odznaki?
O, to było coś. Znaczki zbierałem, stare monety też. Polskie medale i odznaki wojskowe znałem, ale rosyjskich w ręku jeszcze nie miałem. Taka okazja... Miałem kilka złotych w kieszeni. A niech tam, odżałuję złotówek, jeszcze będę je miał, a okazję trzeba chwytać w mig...
– Mam trochę. Na dwie paczki fajek wam starczy. Pokażcie, co macie, czy warto mi...
Sałdaci bez słowa sięgnęli do swych kieszeni i pokazali mi swoje błyskotki. Nie zdjęli ich z mundurów. Trochę się zdziwiłem – co jest? Zamiast polskich pieniędzy dali im nadwyżki odznak na wymianę, czy jak? To nie był jednak mój problem. Przyjrzałem się dokładniej temu, co mi oferowali. Ładne były, bez dwóch zdań. Kolorowe, niektóre złote, z granatową emalią. Poczytałem napisy na nich – specjalista taki a taki, pierwszej klasy, drugiej klasy, wyróżnienie za to, za tamto...