Róże w czerni cz-2
- Dziękuję za prezenty – wykrztusił. Starzec widząc roześmianą twarzyczkę dziecka, z ledwością stłumił łzy, które zbierały się pod jego starczymi powiekami. - A gdzie pan mieszka? – spytał po chwili chłopiec.
- W Krakowie. Wiesz, gdzie leży Kraków?
- Wiem. Gdy z ciocią jechaliśmy do Zakopanego, to pokazała mi Wawel. Czy naprawdę są tam pochowani królowie, którzy rządzili kiedyś Polską? Stary człowiek pokiwał głową, że tak. - Wie pan… Chyba zostanę pana wnukiem, bo nigdy nie miałem prawdziwego dziadka. Ale proszę mi obiecać, że chociaż mój tata się po mnie zjawi, nie opuści mnie pan.
- Nie mały, nigdy cię nie opuszczę, a moja przyjaźń przetrwa do końca moich dni. A teraz, jeśli pozwolisz, to pójdziemy na mały spacerek po parku - rzekł chwytając rękę dziecka.
Chłopiec spojrzał na niego z zakłopotaniem.
- Ale ja muszę…
- Nic nie musisz, już zgłosiłem twoje wyjście ze mną i uzgodniłem z panią dyrektor, że wrócimy dopiero na obiad.
Spacerując po parku, rozmawiali jak przystało na dziadka i wnuka. Dziadek pragnął, jak najwięcej się dowiedzieć, pytał go o rodziców oraz bliskich i dalekich krewnych. Artur kręcił przecząco głową, że nie ma nikogo bliskiego, a dalszym krewnym byłby kulą u nogi, więc wolą się do niego nie przyznawać. Wszystko opowiedział po kolei o matce i ojcu, na którego ciągle czeka, oraz o ciotce, która wyjechała do Włoch, a jego oddała do domu dzieci niechcianych. Starszy pan w skupieniu wysłuchał zwierzeń Artura i przyrzekł, że nigdy go nie opuści. Będzie się nim opiekował, dopóki wystarczy mu sił i zastąpi obydwóch rodziców. Natomiast chłopiec patrzył na niego z niedowierzaniem i zastanawiał się, co może mu dać ten biedny, stary człowiek, któremu z ledwością starczała miesięczna emerytura. Przybrany dziadek w milczeniu notował coś, w dość dużym notesie. Kiwał głową, a jego oczy nabrały smutnego wyrazu. Gdy skończył, schował notes do kieszeni mocno zniszczonej kurtki i zapiął agrafką. Uśmiechnął się do Artura, obejmując go ramieniem – powiedział spokojnie:
- Bądź dzielny, Arturze, czas nie stoi w miejscu, tylko płynie jak woda w potoku. Gdy dorośniesz, będziesz bardzo bogaty, a los zgotuje ci wielką miłość, której nie zaznałeś jako dziecko.
- Skąd, pan to wie? - spytał zaciekawiony chłopiec.
- Nie jestem panem, tylko twoim dziadkiem i tak się do mnie zwracaj.
-Skąd, to wiesz, dziadku?- powtórzył pytanie.
- Skąd ja to wiem, pytasz? Więc posłuchaj. Wiem, ponieważ wszystko, co ci powiedziałem masz zapisane w gwiazdach i nikt nie jest w stanie tego zmienić.
Gdy wrócili ze spaceru, czekał na nich obiad, który zjedli z apetytem.
- To ten spacer sprawił, że byliśmy tacy głodni - żartował starzec.
- Tak, proszę dziadka. To ten spacer sprawił, że byliśmy tacy głodni – powtórzył malec.
Po obiedzie, dziadek odezwał się do Artura.
- Posłuchaj, drogi chłopcze. Jestem zaproszony, by wypić z panią dyrektor kawę i zwiedzić dom dziecka. Ty międzyczasie odpocznij w swoim pokoju, gdy omówię z panią dyrektor pewne sprawy, przyjdę do ciebie. Tylko nie oddalaj się, bym nie musiał cię szukać.