Rozdział IV
Hotelowy alkohol smakuje inaczej, może ze względu na atmosferę tymczasowej niezależności i złudnego poczucia bycia kimś lepszym. Śpisz a obcy ludzie robią ci śniadanie, wstajesz, idziesz zjeść, wracasz a łóżko już sprzątnięte, wypiorą i wyprasują ci koszulę a na koniec życzą jeszcze miłego dnia. Jest to ciepła atmosfera kupiona za grube pieniądze ale ten fakt nie przeszkadza w odczuwaniu błogiej przyjemności bycia obsługiwanym przez prawdziwych profesjonalistów udających twoją rodzinę. Nawet młody barman podający ci alkohol nie spogląda na ciebie krzywo i nie mówi ci, że nie wolno przepijać pieniędzy, że szkoda zdrowia, że inni nie mają co jeść, że bezdomne dzieci, że dziura ozonowa, że chuj wie co. On, mimo tego iż zaczynasz niebezpiecznie kołysać się na krześle, spokojnie nalewa ci kolejnego drinka i z uśmiechem pyta:
- Zły dzień?
- Eee. Bywały gorsze, ale to i tak cholernie boli.
- To? Czyli zawód miłosny.
- Heh. Widzę, zna się pan na rzeczy. Pewnie co dzień widzisz miny jak moją.
- Czasami bywa tak, że wiem co dręczy klienta zanim się odezwie. - dodał cicho nachylając się do Konrada jakby zdradzał mu państwową tajemnicę.
- To nie będę zanudzać cię szczegółami skoro to zawodowa trauma te wszystkie smutne historie jakie wysłuchujesz.
- Nie szkodzi. Jestem bardzo cierpliwy. Zresztą jest pan bardzo sympatycznym klientem.
- Dziękuję. Staram się być uprzejmy jak papa smerf, chociaż nie zawsze mi to wychodzi, najczęściej jestem krzyżówką ważniaka, pięknisia i marudy, same przygnębiające uosobienia.
Barman zamiast odpowiedzi z trudem pohamował śmiech, zacisnął mocno usta, przeprosił i przesunął się do innych klientów po drugiej stronie długiego stołu, którzy wezwali go aroganckim gestem wskazując na puste szklanki. Trzech dżentelmenów dyskutowało głośno, puszczając nonszalancko dym z cygar i papierosów wysoko na sufit, ostentacyjnie trzymali drinki w powietrzu przed ustami chwaląc się nielicznym gościom drogimi zegarkami, śmiali się głośno nie zważając na niezadowolenie innych klientów z ich zachowania. Władcy miejsca i sytuacji.
Konrad zmrużył oczy aby przyjrzeć im się dokładniej. Eleganckie garnitury, koszule dopięte na ostatni guzik i ciasno związane krawaty. Spojrzał teraz na swoje odbicie naprzeciw, skryte pomiędzy butelkami alkoholi i różnego rodzaju szkła. Jego wygląd nie pasował do tamtych gości. Owszem też miał drogi garnitur ale czarna koszula była odpięta pod szyją na dwa guziki, brak krawatu i złotej biżuterii, rozczochrane, zbyt długie włosy. Oni byli inni, bardziej poukładani, zdawałoby się, że normalni a jednak kiedy barman wrócił nie miał już tego samego szczerego i uprzejmego uśmiechu jaki miał na twarzy przed obsłużeniem tamtej grupki.
- Podać panu coś jeszcze? - spytał zabierając puste szkło, opalcowane przez bezustanną nerwową zabawę w ''turlanie szkła'' po barowym stole.
- Nie. Dziękuję. Jeszcze jeden drink i będzie mnie ktoś musiał wynieść a wolę zachować resztki godności. Widzę, że masz dość problemów z innymi klientami.
Barman na powrót przyjął ciepły uśmiech i po chwili krzątania się po barze odpowiedział z ścierką w dłoni energicznie polerując szkło:
- Skąd się pan tu wziął? Na szczycie? - wskazał głową widok za ogromnym oknem a byli w najwyższym budynku w mieście - Proszę się nie obrazić ale nie pasuje pan tutaj. Rzadko mam tak „ludzkich” gości.
- Co pan nie powie? - Konrad omal nie wybuchnął śmiechem. - Ja tu nie pasuję? N i e m o ż l i w e.
- Pan nie jest biznesmenem, ani nie jest pan synem bogatych rodziców. Artysta? Muzyk? Aktor?
- Nie jestem nikim sławnym ani człowiekiem sukcesu. Mówiąc wprost... Dałem dupy bogatej kobiecie i czasowo byłem jej utrzymankiem ale właśnie się to skończyło.
Barman powstrzymując się od komentarza, zaczął polerować szkło z
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora