Rozdział III
słowa wypowiedziane wprost do ucha.
- Pani redaktor naczelna… jestem jeszcze świetnym kucharzem. I jestem tylko twój!
On zasnął szybko. Ona nie. Spoglądała na niego jak zasypia, trawiąc w myśli słowa jego ostatniego zdania. Tylko jej? To po co mu była ona? Tamta dziewczyna z internetu? Ciamajda nie wyłączył komputera jak należy, kiedy poszedł popołudniu do garażu po samochód, ona wróciła do gabinetu i odnalazła dialog jaki prowadził z feministkąSylwią i nie mogła tego tak zostawić.
Rano obudziła się w pustym łóżku. Rozejrzała się zdziwiona. Znikł. Ubrała szlafrok i spojrzała na zegarek. Miała jeszcze sporo czasu widocznie głęboki sen był regenerujący, bo poczuła ochotę do życia i na śniadanie.
Zeszła na dół do kuchni. Została go jak krząta się przy kuchence, wpierw zauważyła tylko jego plecy w obcisłym t-shircie i pośladki przebijające się przez luźne dresowe spodnie. Przyłapała się na myśli aby podejść do niego zsunąć spodnie i ugryźć go w tyłek ale spojrzała na stół, poczuła zapach pieczywa i widok rozłożonego na talerzykach plastrów sera i pomidora, parującej kawy w dzbanku wydał się jednak bardziej kuszący. Prymitywne potrzeby przepychają się w mózgu w kolejce do zaspokojenia nie kontrolowane przez nikogo. Usiadła przy stole.
- Idealne wyczucie czasu – zawołał zza pleców po czym odwrócił się z koszyczkiem w dłoni ciepłych tostów jakie przyrumienił właśnie na patelni. – Dzień dobry Pani!
Pocałował ją czule w policzek, podsunął pieczywo i nalał kawy. Z uśmiechem zadowolonej kochanki odebrała filiżankę i zbliżyła do ust obserwując go kokieteryjnie znad porcelany.
- Taka jaką lubisz. Biała i bez cukru.
- A ty? Nie napije się ze mną?
- Mam jogurt.
- A co? Masz niedobór białka? – zapytała kryjąc uśmiech za kolejnym łykiem kawy.
- Tak. W nocy sporo go utraciłem. Witamin i energii też. Wy… kobiety wysysacie z nas życie.
Nie odpowiedziała na zaczepkę, która była wypowiedziana w żarcie a rozmowa na temat stosunków damsko męskich toczy sie od czasów kiedy ludzie zaczęli mówić i trwa do dziś. Nikt nie doszedł do sensownego wniosku więc nad czym tu dyskutować? Zjedli ze smakiem śniadanie przyglądając się sobie gryząc chrupkie pieczywo, oblizując wargi po soczystym pomidorze i siorbiąc ulubione napoje. Skończyli śniadanie i zaczęli się rozchodzić.
- Przyjadę do ciebie do pracy. Jak skończysz pojedziemy na zakupy.
- Nie mogę się doczekać.
Kobieta ruszyła w stronę drzwi a mężczyzna w stronę zlewu. Nagle wypowiedziano pytanie, które odbiło się od kuchennych kafelek i dotarło do uszu zaskoczonej Sonii. Stanęła w miejscu i skamieniała.
- Czy ty mnie kochasz?
Pytanie dźwięczało jej w głowie i wydawało się naturalne a jednak nie pasowało do jej świata.
- Jak mężczyzna można zadać tak absurdalne pytanie kobiecie? To ty powiedz, że mnie kochasz a nie pytaj czy ja to robię. Myślisz, że dam się zniewolić mężczyźnie? Jesteś naprawdę słodki, ale szczerze mówiąc, gdyby nie te twoje zmiany osobowości to byłbyś nudny. To twoja choroba czyni cię dla mnie atrakcyjnym. A ty? Bez mnie byłbyś nikim. Pytasz czy cię kocham? Nie, bo nie wierzę w miłość. I ty mnie też nie kochasz. Po prostu do siebie pasujemy to wszystko.
Znikła zostawiając faceta samego w kuchni z uczuciem, które stało się zapalnikiem reakcji prowadzącej do rozszczepienia atomu. Kiedy kobieta zamknęła główne drzwi i odjechała samochodem, mężczyzna stał w oknie i spoglądał jak znikała za zakrętem. Co on tu jeszcze robi? Kim dla niej jest? Odpowiedź była teraz oczywista. Sprząta po bałaganie jaki pozostawił jej poprzedni facet. Był dla niej nową zabawką i miał zastąpić jej pierwszą, tą która okazała się popsuta. To nie była dla niej miłość tylko kuracja odwykowa.
W jego oczach nie została już ani kropl