rozdział I

Autor: klaudiuszlabaj
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

i pacjent zostali sami.
- No i co będzie pan tak stał jak kołek? Niech pan siada! Miejsce jest a ja nie gryzę i pedziem też nie jestem.
- Kamil Łukasiewicz.
Oskarżony o sztywniactwo wyciągnął pewny siebie rękę i czekał aż Upiór przyjży się jej dokładnie i wreszcie ją uściśnie aby odwiedzający szpital mógł usiąść obok pacjenta.
- Karol Mariacki. - wymienili uścisk dłoń.
Dziennikarz podwinął szary płaszcz i klapnął zadowolony na twardej ławeczce. Spoglądali teraz razem na widok jaki się przed nimi roztaczał. Jeden miał tysiące pytań ale nie wiedział jak zacząć, drugi miał wszystkie odpowiedzi ale nie interesowała go rozmowa bardziej od dymu papierosowego i kumkannia żab.
- Pięknie tutaj. - zaczął nieśmiało blondyn.
- Co ty bredzisz? Przecież to szpital psychiatryczny! Dziennikarz i taki powierzchowny? Z jakiej jesteś gazety? Faktu?
- To jest szpital ale nie był nim zawsze. Jest tym czym jest ale to nie znaczy, że nie jest piękny. To tylko miejsce, które wypałniają ludzie. Nie. Nie jestem z ''faktu'' chociaż słowo to jest dla mnie cenne ale nie jest równoznaczne z prawdą.
- Ooo... No to mi dosrałeś. Dosłownie nie wiem co powiedzieć.
Więc zapadła chwila milczenia, przerywana dźwiękami natury, kojąco wpływającej na umysł, łagodzącej nerwy i złość jaką zarażają się ludzie w cywilizowanym świecie.
Nagle coś zaszeleściło w krzakach po drugiej stronie zarośniętego jeziorka i zielonego gąszczu wypadł nagi mężczyzna. Blady, z lekką nadwagą, zaczął biegać tam i z spowrotem jak motyl, bez celu i bez sensu chociaż było widać, że sprawia mu to niezwykłą przyjemność bo uśmiech miał od ucha do ucha i wymachiwał rękoma jak dzieciak goniący gołębie na miejskim rynku. Dla tego dorosłego mężczyzny gołębie istniały tylko w jego głowie. Łąka była pusta, nie licząc dwóch obserwatorów po drugiej stronie jeziora. Blondyn w szarym płaszczu był zdziwiony, pacjent w długich włosach rozbawiony. Do przedstawienia dołączyło dwóch pielęgniarzy. Jak drapieżne ptaki otoczyli łukiem swojego gołębia i zaczęli zacieśniać pętlę. Puchatek przestał biegać jak pomylony i jego kroki zaczęły nabierać konkretny cel, próbował uciec w krzaki ale musiał przebić się przez ścianę jaką utworzyli Roman i jego kolega. Rozłorzyli szeroko swe długie ręce i asekurując boki jak bramkarze piłki nożnej równocześnie skradali się do ekshibicjonisty aby złapać go i ponownie ubrać w biały kostium.
Puchatek ocenił swoją sytuację i pobiegł w jedyną drogę jaka mu pozostała, okrążając jeziorko wybiegł wprost na ławkę zajętą przez obserwatorów tego niecodziennego polowania. Przybiegł od strony Upiora, wprost na tą stronę twarzy, którą tak skrupulatnie ukrywał przed gościem i światem przykrywając długimi włosami. Tym razem zrobił inaczej, odsłonił włosy pokazując twarz uciekającemu.  
- Buu!
Wydał z siebie dźwięk od niechcenia i bez wysiłku ale reakcja Puchatka była gwałtowna. Stanął jak wryty i zawrócił natychmiast, kierując się wprost w ręce pielęgniarzy. Przez chwilę ławkowicze widzieli tylko uciekające pośladki na tle skradających się postaci białych pielęgniarzy z poważnymi minami. Puchatek próbował się jeszcze wyrwać i niemal mu się udało. Roman chwycił rozpędzonego grubaska za ramię, ale ten, spocony wyślizgnął mu się a pielęgniarz pociągnięty do przodu, stracił równowagę i padł twarzą na trawnik niemal wbijając zęby w darń.
Na szczęście kolega złapał pozbawionego rozpędu i zmęczonego już bieganiem pacjenta, zażycił mu na plecy kaftan i przytrzymał za ramię, czekając aż Roman podniesie się z ziemi. Upadły wstał i otrzepał się ale nic mu to nie dało, bo zaraził się już wolnością jak Puchatek. Jego biały fartuch zabarwił się podczas poślizgu sokiem z trawy, zielony pas ciągnął się na całej klatce piersiowej i brzuchu. Irlandczyk zacisnął zęby, przeklął po cichu, zbliżył się do Puchatka i chwyci

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
klaudiuszlabaj
Użytkownik - klaudiuszlabaj

O sobie samym: Kim jestem? Ojcem pięcioletniej Weroniki, pisarzem, robotnikiem, kucharzem, melomanem, kinomanem, samotnikiem, rowerzystą, pasażerem autobusu 672 Wesoła-Katowice. W skrócie ale prawdziwie.
Ostatnio widziany: 2013-06-19 08:52:35