Rozdział 6
- Proszę się nie przejmować. Może to tylko, jakaś pomyłka – powiedziała, starając się ją pocieszyć.
- Niestety nie. Ta kobieta postradała zmysły. Już dawno to podejrzewałam.
- Przecież babcia pani córki nie może chcieć dla was źle.
- Pani… Jak ma pani na imię? Moja teściowa nie może znieść tego, że nie może zawładnąć moim życiem. Po śmierci Andrzeja, czyli mojego męża, a jej syna dała mi wyraźnie do zrozumienie, że noszę w sobie jej skarb.
- Ewelina. Mam na imię Ewelina Zapolska. Jak to możliwe? Przecież po śmierci syna powinna się starać panią wesprzeć.
- Ja nigdy nie byłam godna jej syna. Pochodzę z domu dziecka. Tam się wychowałam. Kiedy poznałam Andrzeja właśnie stamtąd wyszłam. Od tamtego czasu zaczęliśmy się spotykać. Najpierw to były kontakty czystko koleżeńskie. Jednak z czasem uświadomiłam sobie, że brakuje mi jego obecności. Zakochałam się sama nie wiem, kiedy. To były piękne czasy. On żył - kolejna gorzka łza spłynęła po jej policzku. Szybko ją otarła i kontynuowała - niedługo potem oświadczył mi się i pojechaliśmy do jego rodziców. Oczywiście było tak, jak to przewidziałam. Nie chcieli takiej przybłędy, jak ja. Andrzej jednak był nieugięty. Postawił wszystko na ostrzu noża. Kazał im wybrać między mną, a nimi. Zagroził, że już go więcej nie zobaczą. Jakie mieli wyjście?
- Zaakceptowali panią - oznajmiła cicho dziewczyna.
- Tak, ale ja wiedziałam, że to tylko gra. W głębi serca moja teściowa nadal mnie nie akceptowała. Dopiero, kiedy zaczęła się dusić i nikt prócz mnie nie potrafił jej pomóc miałam nadzieję, że będzie dobrze. I było. Pomogła mi w przygotowaniach do ślubu. Chciała, jak to twierdziła zastąpić mi matkę.
- To, co to zmieniło?
- Kiedy rok temu wybieraliśmy się z Andrzejem do nich mieliśmy straszny wypadek. Październik był bardzo ponurym miesiącem. Jechaliśmy wieczorem. Padał deszcz, jezdnia była dosyć śliska. Z przeciwka samochód wpadł w poślizg. Kiedy Andrzej zdał sobie sprawę, że nie uda się nam uniknąć zderzenia ochronił mnie własnym ciałem. Reszty nie pamiętam. Obudziłam się w szpitalu, podłączona do mnóstwa rurek. Bolało mnie wszystko. Dopiero później dowiedziałam się, że mój mąż nie żyje. Początkowo teściowa była miła, ale później zaczęły się kłopoty. Kiedy dowiedziała się, że jestem w ciąży dostała obsesji. Jej syn nie żył, a ja miałam w sobie jego cząstkę. Rozumie pani? Chciała ją mieć, bez względu na to, czy ja tego chcę, czy nie. Ona musiała mieć swój skarb. Po porodzie razem z teściem tu się wprowadzili i przez dwa miesiące dmuchała na małą i chuchała, aby tylko było jej dobrze. Kiedy nie wytrzymałam i wyrzuciłam ich z domu posunęła się dalej. Postanowiła mi ją odebrać.