Rozdział 13 ( delikatne +18)
Wreszcie siedział tak blisko niej. Wydawał się nieobecny. Jego rysy twarzy wyostrzyły się. Był blisko, a jednak ona nie miała śmiałości, by wykonać pierwszy krok. Nie wiedziała, czy on tak samo, jak dziewczyna będzie odwzajemniał jej uczucie. Wprawdzie to przytulenie, kiedy otworzyła drzwi dało niewieście nadzieję, która szybko prysła, niczym bańka mydlana. Sączyła ciepły już tylko płyn i zastanawiała się, czy lokując nowe uczucie niczym nie urazi swojego nieżyjącego męża. Wiedziała, że nie zapomni o nim, lecz nie chciała dłużej już być sama.
- Panie Krzyśku? - powiedziała nagle, wybijając go jednocześnie z zamyślenia. - Czy możemy jechać z panem do Zakopanego? Chciałabym porozmawiać z teściową.
- Ależ oczywiście. Będzie mi bardzo miło - odparł uśmiechając się. Tak, więc kobieta zdała sobie sprawę, że będzie miała możliwość przebywania w jego towarzystwie jeszcze jakiś czas. Ta myśl pozwoliła jej na chwilę przestać myśleć o wcześniejszym zajściu.
Spojrzała przez okno. Na zewnątrz powoli zaczynały spadać pierwsze płatki śniegu. Berenika uświadomiła sobie, że zbliżają się święta. Czas, niegdyś tak ważny dla niej i Andrzeja. Teraz świat zatoczył ogromne koło. W pokoju obok śpi ich malutka córeczka, zupełnie nieświadoma tego, co się stało, a ona siedzi tu z innym, równie ważnym mężczyzną w jej życiu. Biały puch obsypał cały ogród, razem z jej ulubionymi malwami. W jej sercu zagościła tym samym nostalgia. Już za parę dni narodzi się Zbawiciel, a ona będzie sama ze swoją córeczką w domu.
- Słyszy mnie pani? – delikatnie drgnęła, po czym spojrzała na mężczyznę.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Może pan powtórzyć?
- Pytałem, czy możemy już wyruszać?
- Teraz? – powiedziała, niemalże krzycząc. – To niemożliwe. Zbliża się wieczór. Ja… my… pojedziemy jutro. Rozumie mnie pan, prawda? – po jej policzku spłynęła samotna łza. Mimowolnie przypomniała sobie tamten wieczór. Chcieli zdążyć dojechać zanim zacznie się większy ruch na trasie. Jechali, ciesząc się na kolejny dzień, który miał im przynieść, dalsze minuty spędzone razem. Niestety tak się nie stało. Wspólnego jutra już nie było.
- Przepraszam. Nie pomyślałem – to mówiąc wstał i zmierzając do drzwi wejściowych dodał – przyjadę po was rano.
- Panie Krzyśku – zaczęła nie śmiało – proszę przenocować u mnie. Pokój gościnny jest na piętrze – po chwili zobaczyła, jak mężczyzna idzie w jej kierunku. Kiedy tylko usiadł obok niej uśmiechnął się niewyraźnie.
- Dobrze, ale w ramach podziękowania to ja zrobię dla nas kolację.
- Nie musi pan za nic dziękować – mówiąc to modliła się w duchu, by nie wyczuł, jak bardzo cieszy się z takiego obrotu sytuacji. Chociaż jedną noc będzie mogła czuć, że jest tak blisko niej. Będzie ich dzieliła jedynie ściana. To musi jej wystarczyć.
Kilka minut później pokazała swojemu gościowi, gdzie znajdują się w kuchni poszczególne produkty, a sama udała się do swojej sypialni, skąd od kilku minut słyszała gaworzenie swojej córeczki. Stojąc w drzwiach sypialni, obserwowała, trzymającą się szczebelków łóżeczka dziewczynkę, która wyrzucała z niego swoje zabawki. Uśmiechając się podeszła do niej i wzięła ją na ręce. Po chwili postawiła ją na ziemi i trzymając za rączki weszły razem do salonu.