Rozmowa
Obudziłem się, wstałem, nastawiłem czajnik, wzrok zastygł za oknem, gdzie pogoda nie zachęcała do wyjścia, wręcz ostrzegała, że jeśli ktoś odważy się wyściubić nos z ogrzanego mieszkania czy domu, to czeka go niemiła przeprawa przez siarczysty mróz i śnieg sypiący prosto w zmrużone oczy.
Czajnik zabulgotał, zalałem kawę i nadgryzłem kanapkę z białym serem. Do spotkania miałem około godziny, a na dojście musiałem liczyć jakieś dwadzieścia minut, więc szykowałem się powoli i zastanawiałem się nad przebiegiem rozmowy, która miała odbyć się w najbliższym czasie, a która minionej nocy spędziła mi sen z powiek.
Stresowałem się bezsensownymi wyobrażeniami mnogości sytuacji jakie mogły się wydarzyć, a jak się potem okazało, nie wydarzyły się wcale. Chciałem żeby już się to wszystko zadziało, chciałem stanąć w owym miejscu i czasie, uścisnąć dłoń kobiety, której głos przez telefon brzmiał młodo i seksownie.
Nie, musiałem jeszcze poczekać i dokończyć przedwyjściowe rytuały oraz opanować stres, który zawsze dopada mnie przed rozmowami o pracę goniąc co chwilę do toalety. Chyba po to, bym wydalił ten stres i niepewność przyszłej sytuacji, przyszłego zdarzenia.
Jak zawsze wyszedłem wcześniej obawiając się spóźnienia i minusów na starcie, a przecież nie chciałem zaczynać rozmowy o pracę od nadrabiania zaległości i świecenia oczami.
To, że opatuliłem się jak na Sybir nie dało zupełnie nic, bo już po kilku minutach resztka zabranego z mieszkania ciepła, uciekła w popłochu przed zimową armią mroźnego wiatru i śniegu. Szedłem w pełnym poślizgu z głową wypełnioną rozmyślaniem o rozmowie, która miała nadejść za szereg dłużących się w marszu minut. W uszach rozbrzmiewały utwory nagrane na odtwarzaczu mp3, a ja wczuwałem się, chcąc dodać sobie pewności, która zawsze znika na rozmowach kwalifikacyjnych. Przynajmniej w moim przypadku.
Paraliżowała mnie świadomość, że mam tak dużą szansę na dobrą pracę, na jakąkolwiek pracę, bo już dawno straciłem nadzieję. Ta kobieta, Pani Katarzyna, była nastawiona bardzo entuzjastycznie do spotkania ze mną i do możliwej współpracy, nawet komplementowała mój głos przez telefon, mówiąc, że z takim to ja załatwię każdą sprawę i że ona go kupuje bez zastanowienia i że zaprasza na rozmowę, bo chętnie ze mną porozmawia i zobaczy do kogo ów głos należy. Myślałem o tej rozmowie i napaliłem się, bo widziałem już siebie w tej nowej pracy, w końcu coś bym miał, coś konkretnego i bez kręcenia.
Sam nie wiedziałem, co to konkretnie ma być, ale pani Kasia, jeśli mogę się tak wyrazić, coś tam dla mnie szykuje i się zastanawia gdzie mnie wsadzić, bo ktoś jest jej potrzebny, ale nie wiadomo kto i po co.
W głębokich zastanowieniach i projekcjach wyobraźni zobaczyłem Panią Kasię, moją przyszłą szefową, ubraną w stylowy, jasny żakiet, z tym seksownym głosem oraz czarnymi długimi włosami spiętymi tajemniczo w kok, który może się w każdej chwili rozplątać i rozwiać ponętną, dziką fryzurę kobiety sukcesu chcącej tu i teraz i kiedy tylko zechce.
Siedziałaby noga na nogę, za swym eleganckim biurkiem i wsłuchiwała w moją autoprezentację. Pewnym spojrzeniem zbijałaby mnie z tropu i powodowała kłopotliwą dwuznaczność. Potem bym zamilkł, a ona przeszłaby do pytań i wymagań, którym musiałbym sprostać. Ściągnęłaby okulary i świdrując wzrokiem trzymałaby je w dwóch smukłych palcach, tak delikatnie i zachęcająco. Ja bym milczał a Ona by mówiła, ja bym słuchał a Pani Katarzyna wstałaby powoli ze swojego skórzanego fotela. Ujrzałbym drobiazgi jej zgrabnej figury, która kusi i podnieca wielką niewiadomą. Zrobiłaby kilka kroków podchodząc do szafki obok, by wyciągnąć coś potrzebnego, nieistotnego w tych wyobrażeniach, dajmy na to wodę dla mnie, bo wyschło mi w ustach. Stanęłaby do mnie tyłem i pochyliła powoli, by sięgnąć po butelkę. Przeskanowałbym jej kształty i szukał sposobu, by nie dać po sobie poznać, że jestem już na każde jej skinienie i że już dawno dałem porwać się jej grze uwodzenia. Odwróciłaby się z przebiegłym spojrzeniem jakby demaskującym moje wszystkie rządze, przestałaby mówić i z uśmiechem zbliżyłaby się do mnie podając mi wodę. Pochyliłaby się tak, że dostrzegłbym koronkę jej drogiego stanika i krągłości dojrzałych piersi. Rosłoby napięcie, a Pani Kasia zamknęłaby drzwi w milczeniu i przeszła do rekrutacji jaką chciałem rozpocząć od pierwszej chwili tego spotkania, gdy tylko zobaczyłem ją wstającą zza biurka.