Rosalie Moore 1.
***
Dziewczyna ubrana w beżowy płaszcz stanęła przed drewnianymi drzwiami. Zapukała niepewnie, jednak odpowiedziała jej tylko cisza. Jenny Moore westchnęła i chwyciła za klamkę. Było otwarte. Zdjęła w szyi kwiecistą apaszkę i rozpięła płaszczyk, po czym rozejrzała się po małym korytarzu. Spokój, który panował przyprawił ją o chłodne dreszcze.
- Rosalie? – zawołała niepewnym, jakby lekko zlęknionym głosem. W tej samej chwili do jej uszu dobiegł cichy szloch. Przeszła wzdłuż przedpokoju. Drzwi jednego z pomieszczeń były uchylone. Dziewczyna pchnęła je delikatnie i ujrzała swoją siostrę. Wystraszona zatrzymała się, gdyż Rosalie jeszcze nigdy nie wyglądała tak źle, jak w tamtej chwili. Blondynka ubrana była w dżinsy i stary, rozciągnięty sweter. Miała opuchnięte, podkrążone oczy i skórę bledszą niż zazwyczaj – prawie przeźroczystą. Włosy niedbale zebrane na czubku głowy, straciły dawny złoty blask. Obok niej dostrzegła stos chusteczek i nietkniętą paczkę papierosów.
- Rose.. – zaczęła Jenny, lecz siostra przerwała jej zachrypniętym od płaczu głosem:
- Zostaw mnie w spokoju – rzuciła, po czym obdarzyła ją pełnym rozpaczy spojrzeniem.
Jenny nie miała pojęcia co powinna zrobić. Czy wyjść i pozwolić siostrze się wypłakać? Czy tego potrzebowała? A może użyczyć jej do tego swoich ramion?
***
- Dzięki, że zostałaś, Jenny.. – usłyszałam odbierając z rąk Rosalie pusty kubek po kakao. Serce zabiło mi szybciej, pod wpływem czułości, którą wywołały we mnie słowa siostry. Dotknęłam jej zmizerniałego policzka i uśmiechnęłam się.
- Zostanę jak długo zechcesz. Jestem przecież twoją siostrą – odpowiedziałam i zaraz dodałam, zmieniając temat – Woda jest już gorąca. Idź umyj włosy, są okropne. A później pomogę ci je upiąć, dobrze?
Rosalie siedziała przed ładną, białą toaletką. Stanęłam za nią i dłonią przeczesałam jej długie, lśniące pukle. Nasze twarze odbijały się od tafli dużego lustra. Jej rysy były delikatne. W oczach tlił się smutek. Smutek oraz tęsknota, która wprost krzyczała z jej spojrzenia. Poczułam uścisk w sercu – Rosalie była zakochana.
- Kochasz go, prawda? – zapytałam.
- Michaela? – uśmiechnęła się i byłam pewna, że na moment odpłynęła pośród własnych myśli i wspomnień – Tak, Jenny.. kocham go.
- Co zamierzasz z tym zrobić?
- Nic – odparła bez namysłu – Nie mogę zranić Jacoba.
- Ale siebie możesz?
- Muszę. Ja wiem, że to wytrzymam. Będzie mi cholernie ciężko, ale.. Jenny, ludzie bardzo szybko się przyzwyczajają. Więc ja.. spróbuję przyzwyczaić się do życia bez Michaela.
- Chcesz żyć z Jacobem bez miłości? Rosalie, nie dasz rady.. powinnaś powiedzieć mu prawdę.
- Właśnie, Rosalie – od drzwi dobiegł nas męski głos i obie się wzdrygnęłyśmy - powinnaś powiedzieć mi prawdę.
- Jacob.. – wyszeptała Rose, a ja wstrzymałam oddech, gdy wstała i podeszła do swojego chłopaka.
- Mam dosyć twojego udawania, twoich kłamstw, Rosalie.
- Przepraszam.. Przepraszam, Kochany.. – nie widziałam jej twarzy, ale byłam pewna, że za moment się rozpłacze. Jacob obdarzył ją chłodnym spojrzeniem i wyszedł. Kiedy drzwi od mieszkania zamknęły się w trzaskiem, z oczu Rosalie popłynęły łzy.
- Zostanę z tobą. Nie pozwolę ci cierpieć w samotności – rzekła cicho Jenny, tuląc w ramionach szlochającą siostrę.