Ród Lorenfagów
-Ojciec mi powiedział, żebym tak zrobiła. Ma w tym swój interes. A mi to pasuje. Niech wszyscy myślą, że jestem tu nieproszona zwykła wieśniaczka, co nawet nie umie odróżnić widelca od noża- mówiąc to wzięła widelec do ręki i zaczęła się nim bawić.
-Czemu ubrałaś kieckę z długim rękawem? Po tatuażu na ręce by się od razu domyślili. A tak na pewno wezmą nas za wieśniaczki.
-Przeszkadza ci to?- Anna uśmiechnęła się chytrze- Mi osobiście nie.
Estelle spojrzała na Annę jak na małe dziecko, co się poparzyło, mimo ostrzeżeń.
-Nie rozumiem waszej polityki- poddała się w końcu.
-Chodzi po prostu o to, żeby nie uważać się za nie wiadomo kogo, skoro i tak wszyscy jesteśmy ludźmi i prędzej czy później wylądujemy dwa metry pod ziemią- odłożyła widelec na miejsce i zadumała się- Jednak nie będę udawać, że nie umiem odróżnić widelca od noża. Nie będę im robić siary.
-No, brawo!- pochwaliła z ironią Annę Estelle.
Anna tęsknie spojrzała na kremowe ciasta znajdujące się na środku stołu.
-Długo będzie trwać jeszcze ta ceremonia? Zjadłabym coś- zmieniła temat.
-Nie wiem, ty powinnaś wiedzieć- odpowiedziała przyjaciółka.
-Pffff....- westchnęła. Obróciła się za siebie, by spojrzeć, ile jeszcze osób ma się przedstawić królowi. Estelle poszła jej śladem.
-Jak król będzie tak z każdym gadał jak z nami, to cały jutrzejszy dzień mu nie wystarczy- powiedziała znudzona i ukradkiem znów spojrzała na księcia- Anka, on się gapi w naszą stronę!
-Kto?- Anna znów tęsknie spoglądała na jedzenie- Król? Przecież się ze wszystkimi wita, nie może się na nas gapić.
-Nie!- zaprzeczyła przyjaciółka- Książę!
-Księciunio? Jak miło z jego strony, że nas pilnuje, czy czasem czegoś drogocennego nie zwiniemy, jak to wieśniaczki- powiedziała sarkastycznie.
-Anka, ty to jak coś powiesz...
-Hehehe- zaśmiała się, po czym rzekła- Poszłabym już do siebie, a najlepiej pojechała do domu. Co to ma w ogóle być? Nie ma z kim syna hajtnąć dlatego wszystkie panny ze świata ściągnął?
-Co masz na myśli?
-No, tylko se popatrz. Ilu tu widzisz mężczyzn? A ile kobiet? A ile kobiet w naszym wieku?
Estelle rozejrzała się po sali.
-No...- przyznała.
-Zjemy kolację i się stąd zwijamy. Z całym szacunkiem do mojego tatusia, ale nie lubię takich oficjalnych imprez. Jakbym wiedziała, że to o to chodzi, to bym kazała mu wybrać moje siostry, a sama bym została w domu. Ścibora by się im dało jako pana do ochrony i towarzystwa, a ja miałabym spokój- mówiła- Król pewnie potem do nas podejdzie i weźmie nas na spytki, albo zrobi to za pośrednictwem kogoś, synalka, kapitana, majora, lokaja, stangreta... Musimy zachować milczenie w tej kwestii. Pozwalam ci nawet kłamać, bo wiem, że umiesz. Nikt nie może się dowiedzieć, że jestem - tu ściszyła głos- z rodu Lorenfagów, bo inaczej mogiła.
-Jasne, rozumiem- zapewniła przyjaciółka- Możesz na mnie liczyć. Nie przejmuj się.
-Dzięki- Anna się uspokoiła. Ochrona danych osobowych w przypadku jej rodziny nie była łatwa. Niestety konieczna. Gdyby ta informacja weszła w niepowołane ręce, mogłaby ponieść śmierć na miejscu.
Gdy w końcu ceremonia powitalna dobiegła końca, król Saszan zarządził kolację, a potem miały rozpocząć się tańce. Anna z zadowoleniem zaczęła spożywać posiłek nie przyrządzony w jej domu. U niej jadano proste dania na co dzień, a takich imprez nie było wcale, więc i takiego jedzenia również. Spróbowała wszystkiego po trochu, żeby zmieścić to w swoim niewielkim żołądku. Mimo że lubiła jeść, jadła niewiele, bo nigdy nie miała czasu, dlatego była ciągle chuda. I wszystkie panny zazdrościły jej idealnej figury.