Ród Lorenfagów
Dziewczęta wpuszczono do ogromnej sali tronowej, w której teraz odbywał się huczny bal.
-Nie rozumiem, czemu twój ojciec kazał ci tu jechać? Nie mógł sam? Z twoją mamą? Przecież to chyba w jego interesie jest dbać o kontakty z królami, nie twoim. Albo twojego najstarszego brata. On chyba będzie następcą tronu po nim, nie? Jest najstarszy. Powinien się zainteresować sąsiednimi krajami, a nie ty.
-Mój ojciec doszedł do wniosku, że mi się nudzi, mam za mało zajęć i że się świetnie nadaję na reprezentanta odległego, zapomnianego przez wszystkich kraju. Co z tego, że dziewczyna sama, bez towarzysza broni przy boku, da se radę, nawet jak ją napadną! - wyjaśniła z lekką pretensją w głosie przyjaciółce.
Szły środkiem sali po ogromnym czerwonym dywanie w kierunku jego królewskiej mości. Szły dostojnie jak na wysoko postawione w społeczeństwie przystało. Szły nie oglądając się na boki. Rozglądać się i obgadywać będą potem, jak już ceremonia powitalna dobiegnie końca.
-Panna Anna i jej przyjaciółka Estelle- głośno przedstawił młode damy kapitan. Przyjaciółki ukłoniły się.
- Miło mi Was powitać- rzekł król Saszan- Skąd przybywacie? I jak was tytułują? Wszyscy goście do tej pory podawali swoje nazwiska. Czyżbyście zapomniały podać ich kapitanowi przed wejściem?
Anna uśmiechnęła się nieznacznie.
-Proszę się nie martwić, wasza wysokość, królu Saszanie- rzekła- Jeśli chodzi ci o to, czy przybyłyśmy tu proszone, odpowiadam: Moja rodzina dostała zaproszenie, za które jesteśmy bardzo wdzięczni. Nie mogliśmy jednak przybyć wszyscy zważywszy na problemy w naszym kraju. Mój ojciec nie mógł zostawić poddanych w takiej sytuacji. Nie chciał jednak, by nasze relacje uległy ochłodzeniu, dlatego posłał mnie jako reprezentantkę. Śle ci pozdrowienia i życzy zdrowia oraz długich lat panowania.
-Dziękuję, to niezmiernie miłe. Mógłbym jednak poznać waszą tożsamość?- dociekał król.
- Jestem Anna, a to moja przyjaciółka, Estelle- wskazała na Estelle- Pyta król, czy nie jesteśmy prostymi wieśniaczkami?- Anna nie owijała w bawełnę jak starał się to robić król- Chętnie bym odpowiedziała, że tak. Nie umiem jednak kłamać. Osobiście sądzę, że nie ważne jest pochodzenie czy status społeczny. Nie ważne czy jest się człowiekiem na zewnątrz, ale czy wewnątrz- znacząco wypowiedziała ostatnie zdanie.
Król podjął jej aluzję. Postanowił teraz więcej nie dociekać. Zrobi to po ceremonii powitalnej.
-Widzę, że twój ojciec i matka wychowali cię na mądrą kobietę. Dobrze. Życzę Wam, drogie panie, miłej zabawy. Zajmijcie miejsce przy stole.
Anna z Estelle ukłoniły się i odeszły. Usiadły przy brzegu stołu, jak najbliżej wyjścia.
-Widziałaś tego chłopaka, co stał obok króla?- zagadnęła Estelle Annę, jak tylko usiadły.
-Niech zgadnę- Anna udała, że się zastanawia- Chodzi ci o jego syna? Nie, nie widziałam. Dziś nie oglądam się za chłopakami. Ja w ogóle się za nimi nie oglądam. A tym bardziej nie za synem króla!
-Serio? Wiesz, jaki on jest mega przystojny?
-No, a jakże, jak to syn króla- powiedziała bez specjalnego przejęcia.
-I chyba wpadłaś mu w oko- rzuciła niespodziewanie przyjaciółka.
-Chyba ty, a nie ja- Anna od razu zaczęła się bronić- Faceci wolą blondynki od brunetek. Poza tym ty się nie odzywałaś, więc mogłaś mu zawrócić w głowie swoją tajemniczością...- powiedziała zagadkowo.
-Chciałabym...- rozmarzyła się Estelle- Ale niestety, nie jest mną zainteresowany. Ewidentnie zainteresował się tobą. Patrzył się na ciebie tak przenikliwie, jak mówiłaś do króla...
-No co ty?- Anna udała, że się zainteresowała- Myślisz, że coś ze mnie wyczytał?
-Wątpię- powiedziała z wyrzutem- Postawiłaś na taką tajemniczość dzisiaj, nie wiem po co. Czemu nie powiedziałaś zwyczajnie jak inni, skąd jesteśmy i kim? Przecież po twoim imieniu się nie domyślą. Jest tyle Ań na świecie...