Restaurator 7

Autor: klaudiuszlabaj
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Lekarz wezwał gestem policjanta do siebie, unieśli nieprzytomnego i położyli na łóżku obok jego córki. Policjant zmęczony fizycznie cofnął się z nieukrywaną ulgą i opadł na krzesło, oparł łokcie na kolanach i pochylił się do przodu aby łatwiej było mu złapać oddech. Wbił palce w swe potargane włosy i zerknął na lekarza trzymającego nadgarstek pacjenta i mierzącego czas.

- Zasnął?
- Ma już stabilny puls. – odparł po chwili liczenia w ciszy, która im obu wydała się taka cenna po tym koncercie krzyku jaki przed chwilą musieli znieść. - Środki zaczęły wreszcie działać. Powinien spać spokojnie do południa. Wyjdźmy na korytarz.

Stanęli pod tabliczką z symbolem ‘zakaz palenia’. Policjant ceremonialnie wyciągnął paczkę papierosów i poczęstował lekarza. Zapalili bez słowa i w milczeniu zaczęli zadymiać sterylny do tej pory korytarz. Nie mówi nic tylko spoglądali na siebie z myślami: czy tylko ja czuję się tak niecodziennie?
- To był mój pierwszy raz - pierwszy odezwał się młody policjant – wiedziałem, że ciężko poinformować rodzinę o czyimś wypadku. Ale czegoś takiego nie mogłem sobie nawet wyobrazić.
Lekarz spojrzał na siostrę oczekując na jej odpowiedź od razu zorientował się że nie jest w stanie nic powiedzieć. Płakała wcześniej i znów zbierały jej się w oczach łzy bo kurczowo zaciskała pięścią usta żeby nie wydać z siebie jęku. Łzy i tak spływały jej po policzkach jak woda z pękającej tamy.
- To... nie było normalne. - mówił do gliniarza ale cały czas spoglądał na koleżankę klęczącą obok - Widziałem już wiele. Matki nad łóżkami umierających dzieci, którym musiałem tłumaczyć dlaczego tak się stało. Często kłamałem bo czasami nie miałem odpowiedzi więc ją zmyślałem. Ludziom na ogół i tak wszystko jedno bo po stracie dziecka już nic się nie liczy. A moje kłamstwa to mój problem.
Ojcowie płaczą niewiele, chyba z obowiązku, bo przecież ktoś musi być wsparciem dla rodziny, żony, dzieci. Ktoś musi być... stabilny! To co widziałem dziś... Jest dla mnie również nie do... - spojrzał na policjanta - Dla mnie to był również pierwszy raz.  
- Hm. Wpadnę rano zobaczyć co z dziewczyną. Na dzisiaj mam dosyć wrażeń. Jestem wykończony muszę się już położyć - Ruszył korytarzem ale zatrzymał się w połowie drogi i odwrócił się - Jak pan myśli? Wydobrzeje?
- My…- wskazał na milczącą pielęgniarkę - …zrobiliśmy co w naszej mocy. Reszta w rękach Boga.
Policjant odszedł niepocieszony ale i tak odetchnął na myśl, że będzie w domu i zapomni co się dziś wydarzyło a na pewno będzie próbować zapomnieć. Lekarz zbliżył się do koleżanki i objął ją czule. Zatopiła się w jego ramionach i jej tama powstrzymująca powódź łez pękła, mocząc biały kitel na piersi doktora. Kiedy smutek ustąpił wypłukany z serca przez słony strumień, kobieta odezwała się pociągając nosem.
- Pojedziesz dziś do mnie?
- Nie. - odparł po chwili konsternacji - Wrócę po pracy do domu. Chcę zobaczyć jak budzi się moja córka.
- Rozumiem - wytarła nos chusteczką i jakby nic się nie stało odparła profesjonalnym głosem - Pójdę zobaczyć co się dzieje z pacjentem panie doktorze.
- Oczywiście.
Otworzył okno i wyrzucił niedopałek papierosa w pobliskie krzaki. Zaciągnął się rześkim nocnym powietrzem i roztarł zmęczone skronie. Jeszcze tylko kilka godzin i koniec nocki. Wyrwie się z tej męczącej pracy na kilkanaście godzin nie będzie musiał oglądać i słuchać narzekań na chorobę, śmierć, ból. Rzeczy, których ludzie nienawidzą a non stop o nich gadają, nawet jeżeli dobrze się czują. Ludzie są żałośni powinni... Usłyszał swe imię wykrzyczane z końca korytarza. Siostra stanęła w drzwiach i spoglądała na niego ze zdziwieniem i przerażeniem. Podbiegł do niej.
- Coś nie tak z dziewczyną?
- Jej ojciec! - Otworzyła na oścież drzwi aby zajrzał do środka i zobaczył puste łóżko - nie ma go. Znikł.
- Przecież to niemożliwe! Przy takiej ilości środków uspakających? Zobacz może spadł i leży pod łóżkiem. Przecież on nie mógł wyjść o własnych siłach! Nie, to nie możliwe.
- Nie ma jego ubrania. Nikogo tu nie było, zauważyłabym. Wstał ubrał się i wyszedł. Nie ma innej odpowiedzi. Zgłaszamy zaginięcie?
- Jakie zaginięcie? Kogo? Zgubiliśmy nieprzytomnego pacjenta? Kurcze, kto nam w to uwierzy?

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
klaudiuszlabaj
Użytkownik - klaudiuszlabaj

O sobie samym: Kim jestem? Ojcem pięcioletniej Weroniki, pisarzem, robotnikiem, kucharzem, melomanem, kinomanem, samotnikiem, rowerzystą, pasażerem autobusu 672 Wesoła-Katowice. W skrócie ale prawdziwie.
Ostatnio widziany: 2013-06-19 08:52:35