Restaurator 6
Zadowolony z siebie wróciłem do pieca wyłączyć gaz i umyć rondel w którym odgrzałem zupę. Słyszałem jak je w ciszy a przerwach między kolejną łyżką znikającą w jej ustach skrzypi jej krzesło od rozglądania się na boki.
- Te zdjęcia na ścianie… Sprawiają wrażenie, że człowiek się czuje tutaj jak w odwiedzinach w czyimś domu a nie w restauracji. Widzę… chyba stałych klientów a po prawej tam chyba powieszono pierwsze zdjęcie widzę pana z młodą kobietą i chłopakiem. Rodzina?
- Nie. Ten chłopak to mój pracownik a dziewczyna to moja córka.
- Wyglądacie jak rodzina. Córkę ma pan bardzo ładną.
- Tak. I wyjątkowo charakterną. Te zdjęcia to jej pomysł i wykonanie. Jest wyjątkowa w wielu znaczeniach tego wyrazu. Uwielbiam ją!
- Nic w tym dziwnego. Mężczyźni chwalą swe córki aby podnieś siebie w oczach innych – przestałem szorować garnek, drucik wypadł mi z dłoni i opadł na dnie zlewu, zamarłem jakbym poczuł nóż wbity w plecy.
- Niech pan się nie obraża, to nic osobistego. Pewnie robicie to nieświadomie. Po prostu tacy jesteście. – powiedziała to jakby czytała podręcznik o wychowywaniu nieznośnych psów.
Nie mogłem się odwrócić i spojrzeć jej w oczy. Co ona wygaduje? Nie kochałem mojej córki? Nie odczuwałem w tej chwili tęsknoty i strachu bo nie wiedziałem gdzie jest i czy do mnie wróci? Tak mi się tylko wydawało? Chryste! Co ta kobieta sobie wyobraża? Kim ona jest aby mnie oceniać spoglądając tylko na moje zdjęcie? Piękna, inteligentna i… Przełknąłem gorycz i wróciłem do niej wycierając ręce ścierką.
- Mam nadzieję, że zupa przynajmniej pani smakowała – z trudem przeszły mi te słowa przez usta kiedy miałem ściśnięte gardło.
- Tak. Rzeczywiście bardzo dobra. – nic nie zauważyła.
Przyjrzałem się jej jak odsuwa puste naczynie i wyciera papierową serwetką swe wąziutkie i zaciśnięte usta. Zrozumiałem, że była bardzo zmęczona, nie tym kończącym się dniem ale przeszłością. Była dla mnie nieznajomą i obraziła mnie ale doszedłem do wniosku, że nie mam prawa jej osądzać. Nie znałem jej, no i była moją klientką a nie chciałem jej wyrzucać tylko z powodu jej poglądów. Poza tym zrobiło mi się jej okropnie żal. Chyba zagubiła cel w życiu.
Uniosłem jej pustą miskę na talerzyku i miałem zamiar zanieść go do zlewu, kiedy ciemność za oknem rozświetlił nadjeżdżający samochód i zatrzymał się gwałtownie. Zauważyłem jak kierowca wyskoczył z samochodu i rozglądał się nerwowo, wlepił wzrok w szyld nad restauracją, wyciągnął notes przeczytał coś i tym razem spojrzał na mnie. Stał tak przez chwilę obserwując mnie i moją klientkę.
- To po panią?
- Nie znam tego człowieka.
Ruszył kiedy o niego zapytałem nieznajomą. Wpadł przez drzwi jak huragan ale im był bliżej mnie, tym jego ruchy robiły się wolniejsze i niepewne. Był eleganckim młodym mężczyzną w dżinsach koszuli i marynarce. Szarpał się z wewnętrzną kieszenią marynarki aby po chwili zaświecić mi w oczy odznaką policyjną. Chryste tylko nie to!
To był jego pierwszy raz. Przywitał się i przedstawił, ale nie zapamiętałem nazwiska bo już czekałem na jego końcowe słowa. Denerwował się kiedy pytał mnie o imię i nazwisko. Miał opanowany głos a jednak po jego czole spływały krople potu, mimo iż był chłodny wieczór. Mój głos był coraz cichszy kiedy odpowiadałem krótkim „tak” na jego pytania o mnie i moją córkę. Moje ręce drżały coraz mocniej, wreszcie nie dałem rady utrzymać pustej miski. Spadała bardzo powoli na posadzkę i wydała głuche puknięcie o kafelkę zanim rozsypała się na nieregularne kawałki, które wprowadziły chaos w kwadratowo symetryczną strukturę podłogi. Miałem ochotę nago położyć się na tych ostrych krawędziach aby ból fizyczny wygonił bó
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora