Que debemos pasar tiempo juntos. Tom II. Rozdział 41
Nadal nie rozumiała zachowania dawnej przyjaciółki. Cóż tak ważnego miała jej do powiedzenia? Patrzyła właśnie, jak parkuje pod jej domem. Pospiesznie wybiegła z domu.
- Byle tylko mama nie zauważyła – mówiła pod nosem. Po chwili wsiadała już do samochodu. Dziecko donośnie płakało. Już sam dźwięk przyprawił ją o bolesny ucisk w klatce piersiowej.
- Możesz mi powiedzieć, o co chodzi? – spytała bez zbędnej uprzejmości.
- Spokojnie. Zaraz dojedziemy na miejsce. Musisz z kimś porozmawiać.
- Inez! Wcale mi się to nie podoba. Czy nie możesz mi wyjaśnić teraz wszystkiego, zamiast robić ten cały cyrk?
- Nie mogę. – Nie powiedziała nic więcej. Szybko zmieniając biegi rozpędziła samochód, by po chwili dojechać na miejsce. Bez słowa weszły do środka. Kiedy znalazły się w salonie Inka poszła po detektywa. Podczas, gdy Krzysztof stał przy kominku obie kobiety usiadły na kanapie. Widać było napięcie młodej kobiety. Stres odbił w jej psychice wyraźne piętno.
- Pani Kalino – zaczął Krzysztof. – Wygląda na to, ze moja młoda klientka przyczyniła się do rozwiązania pewnej sprawy.
- Nic nie rozumiem. Co ja mam do tego?
- W zasadzie powinienem poprosić, by była przy tej rozmowie również pani mama, ale z tego, co wiem jest w złej kondycji, więc postanowiłem najpierw pani o tym powiedzieć.
- Czy może pan mówić jaśniej? Nie mam całego dnia, by poświęcić go na nic nie wnoszące rozmowy – powiedziała zdenerwowana.
- Spokojnie. Już wyjaśniam. Wiem, że trzynaście lat temu porwano pani brata. Ale po kolei. Kilka tygodni temu Basia Sadowska poprosiła mnie bym postarał się odkryć tożsamość chłopca, którego poznała. Przez wypadek, któremu uległ stracił pamięć, dlatego nie mógł nam pomóc. Po małym rozeznaniu, poszukiwaniach, kontakcie z lokalną policją wpadłem na trop właśnie pani brata – to mówiąc wyjąć i podał dziewczynie dwie fotografie. – To jest zdjęcie pani brata, które dostała policja, a to – tu wskazał drugą z fotografii – zdjęcie, które pozwoliłem sobie wygenerować na podstawie rysów twarzy pani brata. Poznaje pani tego chłopca? – powiedział, kończąc wypowiedź.
- To niemożliwe – rzekła, przykładając dłoń do ust. Z jej oczu pociekły łzy. – Więc to może być Filip? Inko, to dlatego ja to czułam.
- Spokojnie. To nic pewnego, jednak istnieje duże prawdopodobieństwo, że jest to właśnie pani brat – odparł rzeczowo detektyw.
***
W tym samym czasie Maks czekał przed drzwiami mieszkania, w którym mieszkał nieznajomy chłopak. Wiedział, ze od tego dnia wszystko może zmienić dotychczasowy bieg. Mógł wreszcie przestać być anonimowym, a stać się sobą.