Que debemos pasar tiempo juntos. Tom II. Rozdział 30
- Kajtek przyszedł do szpitala. Domaga się zabrania córki.
- I co teraz? Przecież ma prawo to zrobić.
- Spokojnie. Nic nie wskóra. Mała jest pod obserwacją. Lekarze wiedzą, co się stało.
Kilka minut później znaleźli się na oddziale dziecięcym. Kajtek nerwowo chodził po korytarzu. Gdy ich zauważył, szybko podbiegł i zaczął się awanturować.
- Jak mogłaś mi to zrobi?! Własna siostra?
- Uspokój się – starała się uciszyć brata. – To nie miejsce, ani czas na takie rozmowy.
- Nie? A kiedy będzie? Jak i ją mi zabierzesz?
- Kajtek, o co ci chodzi? Sam sobie ją odbierasz. Nie pozwolę żebyś pił i niszczył jej życie, rozumiesz?
- Nie potrafisz załatwić tego prywatnie?! Po, co policja do tego?
- Po to, że pobiłeś ją i naraziłeś dziecko na utratę zdrowia, albo nawet życia – wtrącił, przysłuchujący się kłótni, Maks.
- Nie wtrącaj się. Nie masz żadnego prawa do tego.
- Owszem mam. Jestem po pierwsze lekarzem i mam dbać o ludzkie życie. Po drugie twoja żona wybrała mnie na ojca chrzestnego, dlatego mam prawo dbać o swoją chrześnicę. A po trzecie, skrzywdziłeś bliską mi kobietę, więc nie mów mi o moich prawach.
- Proszę, proszę. Widzę, że romans się rozwija. Więc z łaski swojej zróbcie sobie własne dziecko, a od mojego wara!
Dziewczyna usiadła na krześle, stojącym obok i dłońmi zakryła twarz. Po chwili usłyszeli jej cichy szloch. Mężczyźni natomiast stali nad nią, nie wiedząc, chyba, co robić.