Que debemos pasar tiempo juntos. Tom II. Rozdział 30
- Rodzice? Oni dobrze. Chyba czekali na taką moją decyzję.
- Więc, o co chodzi?
- Baśka wpadła w szał. Zarzuciła mi brak własnego życia.
- Inko, ona jest jeszcze młodziutka, może nie widzieć ogromu sprawy.
- Wiesz… Ona ma trochę racji. Zobacz… – powiedziała, wygładzając brzeg spódnicy. – Od dawna nie zrobiłam niczego dla siebie. Każdego dnia zajmuję się małą, Kajtkiem. Myślę, jak mu pomóc kosztem własnego życia. Chociażby my. Kiedy ostatnio zajęłam się projektem twojego domu? Kiedy umówiliśmy się na zwykłą kawę. O czym ja mówię?! Od tamtego wieczoru u mnie, my nawet nie doszliśmy do relacji, jakie się utworzyły miedzy nami.
- Inko, ale czy to teraz tak ważne? Musisz im pomóc. Kajtek sobie nie da rady.
- Tak to jest ważne. Oprócz mojego niedojrzałego brata mam jeszcze własne życie. A tak to wygląda. Przejmuję jego życie, bo nie umiem poskładać własnego.
- Ale bzdury opowiadasz – odparł zdecydowanie, po czym zjechał na pobocze, włączając jednocześnie światła awaryjne. – A teraz popatrz na mnie – powiedział biorąc ją za ręce. – Jesteś piękną młodą kobietą…
- Teraz to ty bredzisz…
- Nie przerywaj mi – mówiąc to mocniej ścisnął jej dłonie. – Serce mi się kraje, jak patrzę, jak się zadręczasz. Co prawda w twoim życiu powstało zamieszanie, ale nie możesz teraz zwątpić. Julia potrzebuje cię. Jesteś jej chrzestną. Jeśli nie ma oparcia w ojcu, to ty musisz się nią zająć. Nie ma innego wyboru. Twojemu życiu nic nie brakuje. Masz kochającą rodzinę i… mnie. Ja nigdzie nie ucieknę. Poczekam tak długo, aż nadejdzie czas rozmowy o tym, co się stało miedzy nami. Lepiej?
- Nie. Nie czujesz tego? Może nie być czasu. Nie chcę czekać… Wiecznie czekać.
- Rozumiem. Więc rozmowa?
- Tak – rzekła głośno wypuszczając z siebie powietrze. Patrzyli sobie prosto w oczy. Wydawało się, że świat stanął w miejscu. Zostali tylko oni i nagromadzone w nich uczucia.
Nagle czar sytuacji przerwał hałas, wyłaniający się z kieszeni Maksa. Pospiesznie sięgnął po telefon i od razu odebrał nadchodzące połączenie. W mgnieniu oka jego twarz zmieniła wyraz. Kiedy skończył rozmowę natychmiast przekręcił kluczyki w stacyjce i po chwili silnik dał znak, że jest gotów do drogi. Bezzwłocznie nacisnął pedał gazu i pojechał w kierunku miejsca pracy.
- Maks? Co się dzieje?