Que debemos pasar tiempo juntos. Tom II. Rozdział 27 (+18)
- Jasne.
W kuchni zastała swojego brata. Siedział, z opartą głową o dłonie, przy stole. Nie spojrzał na nią. Ona też nie dążyła do tego. Trzymając w ramionach chrześniaczkę otworzyła lodówkę i zaczęło przygotowywać pokarm dla niej.
- Możesz tak nie trzaskać? – spytał.
- A co? Główka boli?
- Nie bądź złośliwa, dobrze?
- Ja? Kajtek, to ty nie bądź idiotą. Co ty wyprawiasz, co? Twoja córka cię potrzebuje, a ty takie głupoty wyprawiasz. Pamiętasz, co wczoraj powiedziałeś?
- Przestań. Raz w życiu człowiek nie może się odstresować.
- Słucham? Odstresować? Alkoholem? Kajtek! Chłopie, ty jak tak dalej pójdzie stoczysz się na samo dno.
- Nie pomyślałaś, że ja tego chcę? Chcę być z nią.
- A Julia? Pomyślałeś, choć przez chwilę o niej?
- A co? Wczoraj nie wyraziłem się wystarczająco jasno?
- Kajtek, ty nadal jesteś pijany! – powiedziała, czując jego oddech na twarzy.
- Zabronisz mi? Chyba mam tu jeszcze do czegoś prawo.
Nie zamierzała z nim dalej dyskutować. Wzięło butelkę z mlekiem, która właśnie podgrzała się i wyszła z pomieszczenia. Nie potrafiła pojąć, jak może popadać w alkohol. Tak bardzo chciała ustrzec go przed tym. Niestety czuła się bezsilna. Nie zawsze rady starszej siostry były dobre. Kajtek buntował się i nie dopuszczał do siebie nikogo. Ból po stracie Judyty nie pozwalał mu na akceptację córki. Świadomie lub nie, odrzucał ją.
- Co się stało? – spytał, kiedy weszła zapłakana do pokoju.
- Weźmiesz małą? – odpowiedziała, pytaniem na pytanie. Mężczyzna bez sprzeciwu wykonał jej prośbę. Odebrał również butelkę z pokarmem i zaczął karmić swoją chrześnicę.
- Powiesz mi, co się stało?
- Kajtek… - powiedziała przez łzy. – On znowu jest pijany. Nie chce dziecka. Rozumiesz? On jej nie chce – to mówiąc rozpłakała się. Zaczęła szlochać. On natomiast stał, jak wryty. Z jednej strony pragnął przytulić ją do siebie i pozwolić ujść emocjom, a z drugiej zaś strony musiał zająć się dzieckiem. Ona w tym czasie usiadła na fotelu i podkurczając kolana ukryła w nich głowę. Płacz nie miał końca. Maks po skończonym karmieniu włożył maleństwo do wózka i podszedł do niej. Wziął ją za ręce i zmusił do powstania. Następnie przytulił ją mocno i pozwolił by na jego ramieniu spoczęły ostatnie krople przezroczystej wydzieliny.