Que debemos pasar tiempo juntos. Tom II. Rozdział 27 (+18)
Delikatnie dotknął młodych, jędrnych piersi. W tym samym momencie dziewczyna zaczęła szybciej oddychać. Oddała się mu całkowicie, reagując na każdą pieszczotę. Przylgnął do jej piersi ustami i zaczął je delikatnie całować, ssać, drażniąc jej czułe na pieszczoty sutki.
Czuł narastające w niej podniecenie. On również był u kresu wytrzymania. Pocałunki przemieniły się w dziki taniec ich języków. Przestrzeń między nimi niemalże nie istniała. Wszystko było nieważne. Dążyli do wspólnego spełnienia. Wszystkie części ich garderoby spoczywały na podłodze. Dwa ciała, rozżarzone, jak dwa węgielki wyjęte prosto z pieca. Oddechy przyspieszyły, a ciała wpadły w szał namiętności.
- Kocham cię – wyszeptała nagle.
- Myślałem, że już się nie doczekam tego wyznania – odrzekł, między jednym pocałunkiem, a drugim. Dalsze słowa nie były już konieczne. Każdy pocałunek, dotyk, był dowodem uczucia, jakie powstało między nimi. Wszystkie nieporozumienia zostały zapomniane. Liczyła się jedyni przyszłość.
Ciało Inki wiło się w ekstazie namiętności. Kiedy wreszcie ich organizmy zespoliły się wydała z siebie okrzyk spełnienia. Przez moment przestraszyła się, że może obudzić tym dziecko, jednak mała spała nadal spokojnie. Od tej chwili poczuła, iż są z Maksem jednością. Jedno ciało, ta sama dusza i serce bijące jednym rytmem, podążało ku spełnieniu. Wreszcie, kiedy oboje stanęli u szczytu rozkoszy zasnęli ciasno wtuleni w siebie.
Rano, kiedy pierwsze promienie zimowego słońca rozświetliły pokój dziewczyny Maks zaczął powolną niemal senną wędrówkę, ustami, po jej ramieniu. Drgnęła delikatnie, po czym spojrzała na niego sennym wzrokiem.
- Dzień dobry – powiedział, uśmiechając się.
- Miałam sen… – zaczęła. – Śniło mi się, że kochaliśmy się.
- Nie kochanie. To nie był sen – odrzekł z szelmowskim uśmiechem. – Zaraz ci to udowodnię – to mówiąc zaczął ją całować. Ponownie zarzuciła mu ręce na szyję. Cały pokój wypełniało szczęście.
Nagle mała Julka zaczęła płakać. Inka natychmiast wstała, założyła szlafrok, spoczywający na fotelu przy jej łóżku i podeszła do wózka. Wzięła ją na ręce. Małe ciałko instynktownie wtuliło się w nią, a swoją małą rączką poszukiwało piersi.
- Jesteś głodna? – spytała, ledwo opanowując łzy. - Zaraz coś przygotujemy. Maks, zaczekasz?