Que debemos pasar tiempo juntos. Tom I. Rozdział 31
W leśniczówce życie biegło swoim rytmem. Już od samego rana hotel był pełen od turystów. Weszłam do środka, by po chwili udać się do swojego pokoju. Mimo moich wszelkich starań nie udało mi się zasnąć. Ciągle przed oczyma miałam Kacpra. Moje nadzieje na szczęśliwe zakończenie naszej historii wróciły i nie dawały mi spokoju. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Nie ruszając się z miejsca zaprosiłam gościa do środka i nieoczekiwanie zobaczyłam Kacpra. Nieśmiało podszedł do mojego łóżka i powiedział.
- Wiem, że widzieliśmy się niedawno i zobaczymy się za parę godzin, ale czułem, że muszę tu przyjechać. Nie chcę czekać i nie chcę do ciebie dzwonić. Chcę być przy tobie tu i teraz i zawsze. Już za dużo czasu straciliśmy, a przecież wiesz tak samo, jak ja, że jesteśmy sobie pisani. Jesteś pewnie zmęczona. Teraz już pójdę, ale chciałbym żebyś odpowiedziała mi później, czy do mnie wrócisz - to powiedziawszy odwrócił się i już chciał wyjść, gdy powiedziałam:
- Zostań, proszę. - Kiedy odwrócił się i ponownie zbliżył się do mojego łóżka w jego oczach zobaczyłam niezmierzoną ilość czułości. Ukląkł przy mnie i chwycił moje dłonie, po czym położył na nich swoją twarz. Po chwili poczułam, jak moje dłonie robią się mokre od jego łez. Był cały roztrzęsiony. Nasze rozstanie dotknęło go tak samo mocno, jak mnie. Jednocześnie poczułam, jakby we mnie rodziło się coś nowego, niewyobrażalnie pięknego. Moja miłość narodziła się na nowo.
- Straciłem twoje zaufanie, prawda? – szepnął, spoglądając na mnie.
- Ja bym to inaczej nazwała. Straciłam wiarę w twoje uczucie. Zaufanie do ciebie siedziało we mnie gdzieś głęboko stłumione przez ból, cierpienie i żal. - Również po mojej twarzy spłynęły łzy. Złe wspomnienia znowu wróciły. Machinalnie otarł je, po czym przytulił mnie mocno do siebie.
- Nie płacz kochanie - szepnął i pocałował mnie czule. Oboje wiedzieliśmy, co nastąpi za chwilę. Przylgnęliśmy do siebie, niczym para młodzieniaszków, którzy czekali na swój pierwszy raz. Jego dłonie wędrowały po moim ciele, szukając moich czułych miejsc. Jego gesty coraz bardziej rozbudzały moje ciało i umysł. Pragnęłam go coraz bardziej. Drżałam wraz z każdym jego gestem, słowem, spojrzeniem, dotykiem. Znowu był mój i przysłaniał cały świat, który mnie otaczał. Delikatnie zdjął ze mnie sukienkę weselną i patrząc mi prosto w oczy zaczął bez pośpiechu błądzić dłońmi po moim ciele. Powoli położyliśmy się na moim łóżku, a nasze dłonie splotły się w jedną nierozerwalną całość. Całował mnie czule i delikatnie. Jego oczy szukały moich. Magle jego pieszczoty stały się bardziej namiętne i gorące. Bezbłędnie odnajdywał moje czułe miejsca, doprowadzając mnie do szczytu rozkoszy. Kiedy nasze ciała miały połączyć się w jedno spojrzał na mnie wzrokiem pełnym miłości i powiedział.
- Kocham cię i nigdy nie przestałem.
- Ja też cię kocham.
Dalsze słowa były zbędne. Staliśmy się jednością. Tego ranka jeszcze wiele razy doświadczaliśmy naszej cielesności. Moja miłość do niego wróciła ze zdwojoną siłą. Czułam, jakbym unosiła się w powietrzu. Czas smutku ustał. Nareszcie mogłam cieszyć się chwilą. Przytuliłam się do niego i głęboko, oddychając uśmiechnęłam się. Bałam się jednak zasnąć, by potem nie okazało się, że był to kolejny z moich snów. Kiedy niemniej jednak spojrzałam na zegar okazało się, że musimy wstawać by przygotować się do przyjęcia weselnego. Wychodząc przytulił mnie do siebie, pocałował i powiedział, że mnie kocha. Tym razem uwierzyłam, że wszystko się ułoży.