Przyjaciółka
Siedziałem na skraju łóżka i ćmiłem papierosa. Nie zdjąłem nawet płaszcza. Kolorowy blask neonu przebijał przez okno półmrok pokoju nadając dymowi fantazyjne kształty. Patrzyłem na nie z zaciekawieniem zastygając w bezruchu na długie chwile, a popiół w tym czasie sypał się na dywan. Nie dbałem o to, pilnowałem tylko, żeby żar nie spadł i nie spowodował pożaru. Było już grubo po północy, a ja miałem ciężką głowę. Papieros miarowo się dopalał, aż w końcu niemal całkowicie zgasł. Rozgniotłem go na poręczy łóżka zostawiając nieładną, czarną plamę. Peta rzuciłem na podłogę.
Rozejrzałem się po pokoju. Był dość spory i bardzo zabałaganiony. Oprócz wielkiego łóżka na którym siedziałem nie było w nim wiele mebli. Stał niewielki stół, parę krzeseł i coś na kształt regału, który tonął w szpargałach. Wyglądało to trochę jak by czas zatrzymał się tu 30 lat temu. Kryształy, wazony, stare radio. Na krzesłach wisiały bezładnie ubrania, na stole dostrzegłem resztki jedzenia. Mimo mroku czułem, że jest tu brudno. Nie przeszkadzało mi to. Było mi niedobrze. Wyciągnąłem z kieszeni paczkę z kokainą i wysypałem jej część na dłoń. Zatkałem jedno nozdrze i wciągnąłem gwałtownie biały proszek do nosa. Przez chwilę czułem w nim dziwny chłód, a po chwili gorzki i cierpki smak ogarnął moje gardło. Po paru minutach głowa zrobiła się mniej ciężka, a pokój mimo ciemności wypełniły zaskakujące kolory. Uczucie mdłości ustąpiło.
Za drzwiami szumiała woda. Słychać było jak strumień wody bił po ścianach kabiny prysznicowej. Osoba, która się kąpała robiła to bardzo intensywnie. Tępo patrzyłem na drzwi do łazienki. Miałem wrażenie, że czas się zatrzymał. Spojrzałem na zegarek, ale miałem kłopot z dostrzeżeniem na nim wskazówek. Po chwili wydawało mi się, że je widzę, ale dał bym się zabić, że poruszały się w odwrotną stronę. Wiedziałem, że to nie możliwe, jednak złudzenie było bardzo silne. Szum ulicy i szum wody łączyły się ze sobą i miałem wrażenie, że otacza mnie niewidoczna, płynąca urwistym strumieniem rzeka. Nie odrywając stóp od podłogi przewróciłem się na plecy i ległem na łóżku. Patrzyłem na sufit, na którym igrały kolorowe prążki światła. Kokaina wzmacniała moje doznania i chociaż zdawałem sobie z tego sprawę, to jak zauroczony wpatrywałem się w igraszki barw na popękanym suficie.
Wygrzebałem z kieszeni zapalniczkę i paczkę papierosów. Nie bez trudu zapaliłem jednego z nich i wetknąłem sobie do ust. Puszczałem dym nad swoją głową obserwując jak światło załamuje się w nim tworząc fantastyczne obrazy. Po chwili miałem wrażenie, że lewituję pośród dziwnych, burzowych chmur, które właśnie zbierają się do potężnej nawałnicy. Mrugające, białe światło jednego z neonów przypominało mi błyski piorunów.
- Trach..... - powiedziałem na głos.
Głos miałem dziwnie obcy i zachrypnięty. Wydawało mi się, że lewituję z całym łóżkiem. Chciałem się podnieść, ale nie byłem wstanie zmusić organizmu do takiego wysiłku. Czułem jak popiół z papierosa, którego trzymałem w ustach sypie mi się po policzku, jednak nie zamierzałem nic z tym robić. Czekałem tylko, aż żar z niego spadnie na moją skórę i mnie oparzy. Nie dbałem o to. Można powiedzieć, że nawet na to czekałem, ale nic takiego nie nastąpiło.
Szum wody umilkł. Papieros zgasł sam, a ja dalej leżałem w bezruchu. Światła wokół mnie pulsowały, a ja nie miałem siły nic zrobić. Było mi dziwnie wesoło, choć wiedziałem, że to wyłącznie sprawa kokainy. W piersiach czułem ciężar niemal taki sam jak zawsze. Sięgnął bym po kolejną działkę, ale nie mogłem ruszyć rękoma. Za drzwiami do łazienki słychać było jak ktoś się krząta. Coś ustawia, coś otwiera i zamyka. Po chwili zapanowała tam cisza i usłyszałem trzask przełącznika wyłączającego światło. Poświata wydobywająca się przez szparę pod drzwiami znikła.