Przyjaciółka
Drzwi powoli się otworzyły i zobaczyłem w nich sylwetkę kobiety. Uniosłem wyżej głowę, aby lepiej ją widzieć. Była po czterdziestce i nie grzeszyła urodą. Ubrana w tandetną bieliznę, wyglądała raczej na manekina niż na żywą osobę. Półmrok maskował jej niezdarny makijaż przykrywający marną cerę, jednak nawet w takich warunkach mogłem dostrzec, że ubranie nie było pierwszej nowości. Opadające piersi prześwitywały przez lekką bluzeczkę, a silne nogi oplatały nienaturalnie naciągnięte pończochy. Jedna z nich była wyraźnie niżej niż druga. Nie miałem więcej siły i głowa ponownie upadła mi na łóżko. Przed oczami znów miałem sufit pełen kolorów układających się w przeróżne kształty. Słyszałem jej kroki wyznaczane dźwiękami obcasów uderzających najpierw twardo w podłogę, a potem tłumionych przez dywan. Wlazła na mnie niezdarnie siadając na moim brzuchu. Jęknąłem, bo zrobiła to mało delikatnie, na szczęście jednak zorientowała się i nacisk zelżał.
- Kotku, przepraszam, że musiałeś tyle czekać....
Głos miała przyjemny, ale jej słowa brzmiały tak nieszczerze jak to tylko możliwe. W ogóle mnie to nie dziwiło ani nie przeszkadzało w najmniejszym stopniu. W jakimś stopniu było mi jej żal. Patrzyłem na nią i na ślepo wyciągnąłem z kieszeni kolejnego papierosa. Resztkę poprzedniego wyplułem po prostu na pościel obok mnie. Grymas niezadowolenia przebiegł przez jej twarz. Wetknąłem jej w rękę zapalniczkę, a sam zacząłem grzebać w kieszeniach marynarki. Ona w tym czasie podpaliła mi papierosa. Po chwili wyciągnąłem gruby plik banknotów i bez liczenia wsadziłem jej w stanik. Pieniądze rozsypały się wokoło. Na jej twarzy nie było już grymasu.
- To dla ciebie – wymamrotałem starając się aby papieros nie wypadł mi z ust.
- Kotku, za tyle zrobię co sobie tylko życzysz....
- Masz czystą pościel? - zapytałem.
Zdziwiła się.
- Mam - odpowiedziała po chwili.
- To wyciągnij ją i zmień.
Patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Gdybym powiedział do niej po węgiersku miała by chyba równie zdziwioną minę. Musiała jednak szybko przeprowadzić w głowie odpowiednią kalkulację widząc rozsypane wokół banknoty, bo wstała, pozbierała je dokładnie i wyszła z pokoju. Przyniosła po chwili nową pościel i to jeszcze zapakowaną w folię. Popatrzyła na mnie jak by nie wiedząc co ma teraz zrobić, skoro zalegam na łóżku. Przewróciłem się na bok i zwlokłem na podłogę. Usiadłem pod ścianą i machnąłem na nią ręką. Widziałem, że jest wciąż bardzo zaskoczona, ale podeszła do łóżka i zaczęła zmieniać poszewkę. Chociaż była niezbyt ładna, to z przyjemnością patrzyłem jak sprawnie idzie jej cała operacja. Zerkała na mnie z ukosa jak by niepokojąc się czy nagle się nie zerwę i nie walnę czymś w tył głowy. Ja jednak wydobyłem z kieszeni jeszcze jedną torebkę z kokainą i nie zważając na jej towarzystwo wciągnąłem nosem. W momencie gdy układała poduszki, miliony kolorów uderzyły mnie w oczy, a pokój zamienił się w lunapark. Wstałem lekko jednak czułem, że jestem zmęczony. Patrzyłem na kobietę a ona na mnie. Nie widziałem jej zaskoczonych oczu, ale pięknie falujące włosy i czerwone niczym ogień usta. Uśmiechała się, a jej zęby błyszczały niespotykaną bielą. Zdawała mi się unosić w powietrzu. Nie podniecała mnie, wydawała mi się raczej zjawą niż żywą osobą.