Przerwane marzenia
- Jak wiele, pozostało marzeń? Czy one są w ogóle do spełnienia? Zauważyłam, że zbyt dużo żądasz od życia.
- Mylisz się, ja tylko realnie myślę. Nie mogę liczyć na żaden kredyt, bo jak większość młodych ludzi nie mam zdolności kredytowej. Wobec tego jestem zmuszony, zakasać rękawy żeby odłożyć na samochód, a przede wszystkim muszę zapewnić tobie mieszkanie. Widząc jej zdziwioną minę – spytał: - Chyba byś nie chciała mieszkać razem z teściową, która wychowała jedynaka?
- Miałabym przechlapane – odburknęła. - Ale muszę ci coś wyznać, Bartek. Nie napisałam matury. Rodzice się wściekają, bo wydali kupę kasy na korepetycje. Nie wiem, czy jestem aż taka głupia, że nie mogę sobie poradzić z nauką?
- Co zamierzasz dalej?
- Podjęłam decyzję pójścia do pracy. Zaraz po wakacjach rozejrzę się po ogłoszeniach, mam nadzieję, że coś znajdę.
- Jeśli dobrze rozumiem, nie podejdziesz do matury po raz drugi? Pokręciła przecząco głową i palcem otarła łzę, która wypłynęła spod powieki. – No dobrze, porozmawiamy o tym później – przytulił ją do siebie i obsypał jej twarz pocałunkami.
- Powiedz Bartek, jak to się stało, że masz tak wielkie zamiłowanie do garów? – spytała zmieniając temat rozmowy.
- Mój pradziadek uwielbiał gotować i po nim odziedziczyłem ten wspaniały fach. Jednak nie mam zamiaru, całe swoje życie nabijać komuś kieszeni. Ojciec rozgląda się za porządnym lokalem, jeśli coś się nadarzy, otwieram własną restaurację. Zapewniam cię, to nie będzie bar szybkiej obsługi, to będzie coś więcej. Jednak na razie, oprócz rodziców i jednej babci nikt o niczym nie wie.
- Na otwarcie restauracji, potrzebne są bardzo duże pieniądze. Czy sądzisz, że podołasz żeby je odłożyć?
- Ja raczej nie. Ale moja mama odziedziczyła po swoim dziadku, szmat ziemi, która jest w cenie i postanowiła ją sprzedać.
Patrycja zrobiła zdziwioną minę.
- Właściwie, co się nie robi dla jedynaka - wtrąciła po chwili. - Moi rodzice dorobili się aż trójki, dwóch synów i mnie. Więc jest znikoma szansa, żeby całą trójkę ustawili finansowo.
- To znaczy, ty jesteś najmłodsza?
- Mam starszego brata, ja jestem z bliźniąt. Jednak muszę cię zapewnić, że z jednej strony fajnie jest mieć rodzeństwo, przynajmniej jest się, z kim pokłócić. Ale z drugiej strony rzecz biorąc, wcale nie jest fajnie, bo im wolno wszystko, a mnie rodzice rozliczają z każdych dziesięciu minut.
- Wobec tego bądź przygotowana, że będę cię rozliczał z pięciu minut – roześmiał się szeroko.
- A ty bądź przygotowany, że będę zazdrosna i na chwilę nie spuszczę cię z oczu – odgryzła się przekonywająco.
Cały dzień spędzili młodzi ludzie poza domem. Rozmawiali na różne tematy, mówili o weselu i snuli plany na przyszłość. Trzeba przyznać Bartek był młodym zrównoważonym mężczyzną, poza tym pół roku temu awansował i był najmłodszym szefem kuchni w mieście. Jednak, chociaż był bardzo młodym, ale dość wymagającym. On sam pracował sumiennie, nie znosił partactwa, więc tego też wymagał od swoich podwładnych. Jednak nie wszystkim się to podobało, byli tacy, którym był solą w oku.
Zbliżał się długi weekend. Ponieważ Bartek ostatnio pracował po dwanaście godzin dziennie, więc miał aż cztery dni wolnego. Gdyby Patrycja nie musiała pojechać z bratem do dziadków z pewnością też by gdzieś pojechali, a tymczasem będzie siedział w domu i nudził się jak mops. Wreszcie nadszedł oczekiwany czwartek, dzień Bożego Ciała. Synoptycy przewidywali przelotne deszcze, jednak nic nie wskazywało, aby sprawdziła się prognoza pogody. Nie było wiatru, niebo było klarowne bez żadnej chmurki, tylko duchota wisiała w powietrzu, że chwilami nie było, czym oddychać. Bartek przeciągnął się raz i drugi, wstał i podszedł do okna. Niektórzy rozwieszali flagi, inni ubierali okna, byli też tacy, którzy podążali z nogi na nogę, niosąc siatki z piwem. W pewnej chwili poczuł jakiś przenikliwy ziąb. Wyjął z półki dres, założył go na siebie i zasunął suwak aż pod samą szyję. Wszedł do kuchni, mama z tatą akurat coś szeptali, zawsze zachowywali się cicho, gdy jeszcze ktoś spał. Na widok śniadania, uśmiechnął się do matki kącikiem ust.