Przerwane marzenia
- Bartek, tak cię prosiłam…
- Zapomniałem, ale już schodzę – wszedł mamie w słowo. Zdjął klucze z wieszaka, wsunął do kieszeni i zniknął za drzwiami.
Minęło dobre pół godziny, rodzice właśnie skończyli śniadanie.
- Gdzie Bartek, nie jedząc śniadania już wyfrunął?- spytał mąż żonę, odsuwając pusty talerzyk.
- Poszedł do piwnicy, wkręcić żarówkę. Jednak już powinien być, upłynęło trochę czasu. Zadzwoń do niego, żeby się pospieszył.
Przytaknął oczami, wyszedł z kuchni i po paru minutach wrócił, trzymając w ręce komórkę - odezwał się do żony, która zmywała po śniadaniu.
- Dzwonię i dzwonie, a on nie odbiera telefonu. Zejdę na dół zobaczyć, co się święci.
- Co się ma święcić, na pewno się z kimś zagadał i to wszystko – odpowiedziała od niechcenia.
Po kilku minutach, zadzwoniła komórka. Gdy odebrała usłyszała podenerwowany głos męża.
- Marysiu, zejdź do piwnicy i przynieś Bartka dowód osobisty. Coś niedobrego dzieje się z naszym synem, jest nieprzytomny, już dzwoniłem po karetkę.
Pod kobietą ugięły się nogi, zdawało jej się, że cała krew z niej ucieka, a w jej głowie nagle pojawiła się pustka. Nie pamięta, czy zamknęła drzwi i jak zeszła na dół, czuła w sobie potworny lęk. Minęła sąsiada, który czekał przy wejściu na karetkę. Ukłonił jej się, skinęła tylko głową. Energicznie popchnęła drzwi od piwnicy i ujrzała swojego syna z krwawiącą na skroni raną. Już przychodził do siebie, ale jego twarz niczym nie różniła się od kredy. Uklękła przy nim, chwyciła jego chłodne dłonie i zaczęła lekko masować. Spojrzał na nią, takim wzrokiem, jakby jej nie poznawał.
- Kochanie, co tobie? Potrząsnęła nim dość energicznie. – Bartek oprzytomnij i powiedz, co się stało?
Otworzył oczy, uśmiechnął się do przerażonej matki.
- Sam bym chciał wiedzieć, co się stało. Ale już mi lepiej – powiedział nie całkiem wyraźnie.
Chciała jeszcze o coś spytać, ale usłyszała sygnał nadjeżdżającej karetki, trzaśnięcie drzwiami i biegnące kroki kilku osób.
Lekarz nie pytał o przyczynę zesłabnięcia. W milczeniu zbadał ciśnienie krwi, osłuchał, popatrzył badawczo w oczy.
- Pan jest ojcem, tego młodego człowieka?
- Tak, a to jego matka – wskazał na żonę. – Znalazłem go leżącego we krwi. Ale nie mam pojęcia, co się stało.
- Czy syn ostatnio chorował? Kiedy miał zrobione ogólne badania?
- Syn pracuje w gastronomi i przez wzgląd na sanepid szefostwo pilnuje regularnych badań.
- Rozumiem. Jednak nie bez powodu młody człowiek mdleje. Opatrzę tylko ranę i zabieramy do szpitala. Poproszę dowód osobisty, zaś resztę formalności dokona pan w szpitalu. Widząc załzawione oczy matki, uścisnął jej ręce. Niekoniecznie położą syna w szpitalu. Na izbie przyjęć zrobią kilka badań i jest taka możliwość, że zabierzecie go państwo do domu. Jednak parę dni zwolnienia, by mu się przydało.