Poprzez krew moją
I
Wiatr, wpadający do pokoju przez uchylone okno sprawiał, że płomyki poustawianych na szafkach świeczek wirowały w opętańczym tańcu. Meble rzucały na podłogę groteskowe cienie, upiornie kontrastujące z aniołami o śnieżnobiałych skrzydłach misternie wyhaftowanymi na zasłonach. Z głośników laptopa sączyła się cicha muzyka – jedna z ulubionych piosenek Kasi, „My Immortal” Evanescence.
Dziewczyna siedziała w bujanym fotelu i tęsknie wpatrywała się w trzymane w dłoniach zdjęcie, przedstawiające chłopaka w stroju piłkarskim. Wyraz jej twarzy zmieniał się dosłownie co kilka sekund. Kasia raz uśmiechała się szeroko, jak dziecko, które za dobre sprawowanie otrzymuje w prezencie lizaka, by za chwilę prawie się rozbeczeć. W jej brzuchu przyjemnie harcowały motyle. Kojące ciepło rozlewało się po klatce piersiowej.
Leżąca na łóżku Dagmara zerkała na przyjaciółkę z politowaniem.
- Oczy ci wyjdą, jak się tak będziesz na niego gapić.
- Spadaj – odburknęła Kaśka. – Wiesz ile mnie kosztowało zdobycie tej fotki? Najlepsza szminka i dwie kredki do oczu. A Laura i tak powiedziała, że to dla niej mało opłacalny interes.
Dagmara wzruszyła ramionami.
- Ten Bartek to palant. Ja go kompletnie nie trawię. Ogląda się bez przerwy za tępymi plastikami, co to potrafią tylko dupami kręcić na korytarzu. Jakaś kompletna porażka.
- Nie znasz się. – Kasia wstała z fotela i podeszła do lustra, pod pretekstem poprawienia fryzury. Nie dała tego po sobie poznać, ale słowa Dagmary boleśnie ją zakłuły. Obrzuciła swoje odbicie badawczym spojrzeniem. Po chwili stwierdziła, że królową piękności może i nigdy nie zostanie, ale w zasadzie, to przecież niczego jej nie brakuje - pomijając niewielką oponkę na brzuchu rysującą się pod ciasnawą bluzką i nieco zbyt szerokie uda, to figurę miała całkiem całkiem. Zresztą, ten pierwszy mankament zawsze można było ukryć, zakładając szeroki sweter, drugi natomiast bez problemu maskowała sukienka za kolana.
- Widziałaś się ostatnio z Tomkiem? – zagaiła Dagmara, chcąc choć na chwilę oderwać przyjaciółkę od marzeń o byciu z Bartkiem. – Mówił mi, że chętnie zaprosiłby cię do kina albo na pizzę. Tyle, że wstydzi się zapytać. Może spróbowałabyś go jakoś ośmielić?
- Pogięło cię? – parsknęła Kaśka z niedowierzaniem. – Raz widziałam, jak chłopaki ze starszej klasy nasikali do pisuaru, a potem wsadzili mu tam głowę i spuścili wodę. Później musiał jeść żarcie dla kotów. Jak pomyślę, że mógłby mnie chociaż dotknąć, to robi mi się niedobrze. – Jakby na potwierdzenie tych słów, jej ciałem wstrząsnęły drgawki obrzydzenia.
Dagmara wybuchła śmiechem. Tomek faktycznie był szkolnym popychadłem. Wszystko przez jego drobniutką posturę. Miał tyle siły, co kilkuletnie dziecko, dlatego zwykle salwował się ucieczką, kiedy tylko na horyzoncie spostrzegł jakiegoś dryblasa z liceum. A starszacy wprost ubóstwiali się na nim wyżywać. Dlaczego do tej pory nie zawiadomił nauczycieli albo dyrektora? To pozostawało wielką zagadką. Zawsze milczący i skryty, ożywiał się nieco jedynie w towarzystwie Kaśki. Ta jednak ignorowała go zupełnie, wpatrzona w Bartka jak wilk w księżyc podczas pełni.
Zrobiło się późno i Dagmara musiała iść do domu. Dziewczyny cmoknęły się w policzek na pożegnanie. Kaśka odprowadziła przyjaciółkę do drzwi, a kiedy wróciła do swojego pokoju, znów zapatrzyła się w zdjęcie Bartka. Po raz kolejny poczuła przyjemne mrowienie w okolicy splotu słonecznego. Naprędce zdmuchnęła świeczki. Gdy sypialnia pogrążyła się w ciemnościach, Kasia rozebrała się do naga i wpełzła pod kołdrę. Fotografię umieściła na nocnym stoliku. W wyobraźni smarując Bartkowy tors oliwką do opalania, wsunęła sobie rękę między nogi. Przezornie, żeby rodzice czegoś nie usłyszeli, zacisnęła zęby na ulubionym jaśku z podobizną Edwarda Cullena. Poduszka doskonale tłumiła przyspieszony oddech oraz jęki rozkoszy. Kilkanaście minut później Kaśka zasnęła. Rozluźniona i szczęśliwa.