Ponowny wybór
Im dalej uszliśmy, tym bardziej się uspakajał. To napawało mnie ogromną ulgą. Naprawdę cieszyłam się, że to znosi.
- Pomyśl o tym jak o zabiciu węża. - Powiedziałam cicho w którymś momencie. - Gdybyś nie zabił tej istoty, ona zabiłaby ciebie. - Dodałam jeszcze ciszej. - A tego bym nie zniosła...
- Ale jestem tutaj. - Odparł całkiem przytomny. Teraz to on zacisnął dłoń na mojej ręce. Przyjęłam to z wdzięcznością.
Powoli dochodziliśmy do wyjścia. Wiatr wiał wyraźnie coraz silniej. Jego bryzę przyjmowałam z ogromną ulgą, jednak nie dawałam tego po sobie poznać. Nie chciałam, by brat zauważył, że byłam zestresowana. Mimo wszystko, teraz powinnam być dla niego ostoją.
- Światło! - Krzyknął nagle Atreyu i puścił moją rękę. Wysforował się do przodu. Dosłownie kilkanaście kroków od wyjścia wyrósł przed nim jakiś cień...
Serce zabiło mi jak oszalałe. Zaczęłam biec szybciej niż kiedykolwiek. Instynktownie wyczułam zagrożenie...
- Osądzony jako winny. Już za późno na wybaczenie. - Odparł ten "cień", niezmiernie podobny do zabitego. Miał takie same rogi, oczy, ubiór... Mimo iż nie zwracałam na to wcześniej zbyt wielkiej uwagi, widziałam, że to musiał być ktoś bliski tamtego stworzenia.
- Nie! - Krzyknęłam, wyciągając rękę w jego stronę. Stanęłam obok brata. On zdawał się całkowicie przerażony. Nie chciał się ruszyć, jakby cień zdążył mu już zagrozić.
- Już zbyt późno panienko. Zabił. - Odparł cień, zwracając się w moją stronę. - Śmierć za śmierć.
Widziałam paniczny strach w oczach mojego brata na dźwięk tych słów. Nie zdążył jednak wydać z siebie najmniejszego dźwięku, gdy ogromne, ziemiste szpikulce poprzebijały go w kilku miejscach na wylot. Wrzasnęłam z przerażenia i bólu, jakim napełniła mnie śmierć brata.
- Dlaczego?! - Wrzasnęłam, patrząc na demona. To chyba było najwłaściwsze słowo, by określić to, co właśnie stało przede mną.
- Dla sprawiedliwości. - Odparł tylko nieznajomy. - Jednak mogę to jeszcze odwrócić. Od ciebie zależy wybór. Jeden, jedyny. Jedna jedyna szansa na ocalenie jego życia.
Spojrzałam na nieznajomego z oczyma pełnymi łez. On też spojrzał mi prosto, głęboko w oczy. Miałam wrażenie, że białymi tęczówkami i czarnymi białkami przewierca mnie na wylot.
- Cofnij to. - Wyszeptałam jak w jakimś mechanicznym transie.
- Niech tak się stanie. - Machnął ręką. Nagle stałam w tym samym momencie, gdy mojego brata chwilę później miały przebić kolce... Wiedziałam, co ma się stać.
- Już zbyt późno, panienko...
- Nigdy nie jest za późno na wybaczenie. - Powiedziałam zła, popychając mojego brata. Stałam teraz naprzeciw obcego. Atreyu wywrócił się, patrzył na mnie zszokowany.
- Victoria, co robisz...? - Zapytał, patrząc na mnie całkowicie zdezorientowany.
- Ratuję ci życie. Biegnij. - Wyszeptałam z oczami pełnymi łez. - Zaraz do ciebie dołączę.
- Ale ja... - Zaczął.
- Idź! - Przerwałam mu. Płakałam... Szybko się pozbierał, prawie znowu się wywrócił, jednak rzucił się do biegu. Wybiegł z tej koszmarnej jaskini... Obcy nawet nie zareagował.
- Wiesz, że wybrałaś osąd? - Zapytał obcy, patrząc na mnie.
- I wiem też, że mnie zabijesz. - Wyszeptałam cicho, patrząc prosto w oczy demonowi. Tym razem miał czarne tęczówki i całkowicie białe białka. Całe oczy sprawiały wrażenie niezmiernie matowych...
- Jesteś winna. Jednak nie śmierci. - Odparł tamten, patrząc na mnie. - A mimo to nie potrafisz szanować ani życia, ani śmierci. - Dodał smutno, podnosząc rękę. - Szkoda...
Szarpnęłam się gwałtownie, chcąc schwycić obcego.